Spędziłam dwa fantastyczne dni szwendając się po koreańskiej stolicy z Gosią, prowadzącą cudny blog Za Moimi Drzwiami oraz Jej połowicą Robertem, który prowadzi bardzo interesujący blog Oswajanie Drogi.
Oczywiście, jednym z punktów programu było oswojenie Street Food, co nastąpiło przy okazji zwiedzania pałacy, sklepików z rękodziełem oraz picia pysznej herbaty w herbaciarni na Insa-dong, którą Gosia opisała TU, więc, ja powtarzać się nie będę, proszę poczytać u źródła ;)
Na Sejong-daero słynne koreańskie ajummy wyrabiają i sprzedają Dalgona 달고나, czyli koreańskie, ręcznie robione lizaki.
Ajummy zawsze sprzedają Dalgona przy zejściu na stację metra Gwanghwamun. |
Przepis jest nadzwyczaj prosty a do tego wyrób lizaków możne być świetną zabawą z własnym maluchem tudzież zapożyczonym siostrzeńcem lub bratankiem.
Składniki:
Cukier (ja używam brązowego, ale biały tez się nada)
Soda
Przygotowanie:
Cukier rozpuszczamy w metalowej miseczce - Uwaga! Cukier szybko się pali, więc należny się skupić i dobrze przygotować stanowisko pracy (szczególnie, jeśli jest się w kuchni, tak jak ja, słoniem w składzie porcelany!). Dodatkowo, cukier robi się gorzki po przypaleniu i proces trzeba zaczynać od nowa.
Do rozpuszczonego cukru oddajemy szczyptę sody, nie za dużo, ponieważ zacznie buzować.
Masa zbieleje (to efekt dodania sody).
Wylewamy rozpuszczony cukier na pergamin wcześniej posypany ziarnami sezamu (w wersji oryginalnej sezamu się nie dodaje, ale ponieważ ja dodaję go do wszystkiego w mojej wersji sezam jest).
Masę możemy (ale nie jest to konieczne) docisnąć talerzykiem (posmarujcie go wcześniej od spodu olejem, żeby nie przywarł) w ten sposób lizak będzie cieńszy.
Odciskamy dowolny wzorek i gotowe!
Na moim dalgona odciśnięty jest króliczek Miffy z popularnej w Korei bajki. |
Prosto z ulic Seulu, Smacznego!!
Jaki śliczny jest ten Twój, żółciutki lizaczek :) Największym zaskoczeniem było dla mnie, że się ukruszył po wzięciu gryza. :))
OdpowiedzUsuńW konkursie wezmę udział, bo mam ulubiony koreański słodycz. :)