Polonijna diaspora na pewno nie ustępuje rozmiarami irlandzkiej.
Poranna medytacja. Aga, dzięki za czapkę! |
Jeśli człowiek ma ochotę się patriotycznie rozerwać- i nie mam tu na myśli spacerów po polu minowym- musi się posiłkować drugą ojczyzną. I wtedy z pomocą przychodzi irlandzki paszport Małżonki.
Zgłosiliśmy się na ochotnika do pomocy w organizacji parady św.Patryka, w Seulu.
Impreza organizowana przez Irish Association of Korea, organizację non-profit, afiliowaną przy ambasadzie.
Co roku, na całym świecie, wszędzie tam gdzie los i klęska urodzaju kartofla rzuciła Irlandczyków, szerzą oni nowinę o swoim kraju. Impreza trochę o korzeniach religijnych, trochę nostalgiczna, silnie skomercjalizowana.
W Nowym Jorku maszerują co roku od ponad 250 lat, jak sami twierdzą zaczęli na czternaście lat wcześniej, zanim podpisano Deklarację Niepodległości.
W dużych miastach przedsiębiorczy Irlandczycy zawsze jakoś namówią włodarzy do pomocy- a to zabarwią w Chicago rzekę na zielono, a to podświetlą Empire State Building reflektorami w szmaragdowym kolorze.
Tutaj też są plany podświetlenia seulskiej N Tower, ale uzależnione są te zamiary od zamiarów Chin.
A dokładnie od ilości napływającego z Państwa Środka żółtego pyłu, który o tej porze spowija cały półwysep, zgrzytając w zębach i osiadając na samochodach.
Jeżeli przewidywany poziom zanieczyszczeń powietrza ma być wysoki, N Tower jest podświetlana na czerwono, aby ostrzec lokalną społeczność.
Trzymamy kciuki, by chińskiego pochodzenia pogoda nie maczała palców w wewnętrznych sprawach Korei Południowej.
Nie podświetlili wieży, tylko wyspę na rzece. Też dobrze.
Wróciliśmy do domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Ale od początku:
Tradycyjnie, bladym świtem wyjechaliśmy z Wonju. Jako że dziś 14 marca, czyli Dzień Biały(o koreańskich wariacjach na temat Walentynek było TUTAJ), ludzi podróżujących do stolicy więcej niż zwykle, ale udało nam się kupić bilet na autobus odjeżdżający już za pół godziny. Pół godziny później sprzedawano bilety na autobusy odjeżdżające za godzinę. A odjeżdżają co 5 minut.
To tak dla uzmysłowienia faktu, dlaczego wstajemy w dni wolne od pracy z kurami.
Zbiórka ochotników przewidziana była na godzinę 12-tą, w miejscu akcji czyli w amfiteatrze pod Sheratonem, na stacji Sindorim. Dało nam to chwilę na odwiedzenie rosyjskiej dzielnicy i dogadanie sprawy wysyłki naszych zdobycznych mebli- w tamtejszym przedstawicielstwie EMS-u zarówno klient, czyli my, jak i pani w okienku- mówiliśmy w tym samym języku. W lokalnym oddziale poczty, koło domu-mimo pomocy tłumacza- ciężko było o porozumienie.
Namioty sponsorów i organizatorów były już rozstawione, na scenie próby, a nam lokalny importer dostarczył.. 25-cio kilogramowy worek płatków owsianych. Od irlandzkiego producenta.
Jeszcze spokojnie, jeszcze cicho. |
Jak się szybko okazało, bardzo dobrym pomysłem było zabranie rano z domu brązowego cukru i mielonego cynamonu, bo miały fenomenalne wzięcie. Na tyle duże, że nasi koreańscy koledzy biegali do sklepu po cukier, mleko i dodatkowe naczynia i sztućce dwukrotnie.
Kanarkowy muffin. Dla wtajemniczonych. |
Pani ambasador Irlandii w Korei, z małżonkiem. |
Na scenie coraz to skoczniejsze rytmy, byli i kobziarze, i koreański zespół tańca irlandzkiego, i rockowa formacja z pobliskiej jednostki armii USA i cała masa innych atrakcji.
Balony miały wzięcie we wszystkich kategoriach wiekowych. |
Po szybkim obiedzie- do roboty. Ktoś musiał nadmuchiwać te setki balonów, po które dzieci i nie tylko, ustawiały się w kolejce.
I tak minął nam dzień, na machaniu chochlą, w lateksowych rękawiczkach i dmuchaniu balonów.
Oboje mamy zdaje się jakieś uczulenie, bo opuszki palców po całym dniu wyglądają jak..jak.. popękany naskórek mają. Nie będę się zastanawiał, czy wyschnięte jezioro tak wygląda.
Na poimprezową imprezę do pubu już się nie wybraliśmy. Aż tak nie tęsknimy za Guinnessem, żeby stać cały wieczór w tłumie.
Wesoła gromadka, więcej zdjęć TUTAJ |
rooootfl! i to z przytupem i z dychawicą. To odnośnie kanarkowego muffina.
OdpowiedzUsuńRelacja ładna bardzo, choć jakieś nie moje te kolory ;-). A jak to się robi, żeby nie przypalić owsianki?
Jakie meble? Fajne? Domyślam się, że nie od Szweda :P
Muffin z dedykancjom.
OdpowiedzUsuńNasz też nie, ale wiosenne na pewno :)
W odróżnieniu od ryżu, którego NIE mieszamy podczas gotowania, owsiankę trzeba non stop.
Szczególnie na wietrze, kapryśnym kocherze i w aluminiowym garze.
Nie od Szweda :)
W razie, gdyby powyższy link się nie otwierał mebel raz jeszcze
UsuńŚwiecie, muszę złożyć reklamację. Po szumnych, także wizualnych, zapowiedziach spodziewałam się BARDZIEJ obcisłej koszulki. Chyba że udało Ci się dorwać rozmiar XXXL albo zrzucić przez noc trochę kilogramów;)
UsuńOwsianka z cynamonem jest the best, zwłaszcza dobrze mieszana=nieprzypalona.
Koreański zespół tańca irlandzkiego?
Beato,
UsuńSamokrytycyzm to jedno, wrzucanie na wieczność w sieć fotki muffina to drugie ;)
Dobrze, że spodziewałaś się bardziej obcisłej koszulki, niż bardziej otyłego Świata :D
Zamaskowałem się fartuchem kuchennym, jak widać skutecznie :P
Koreański zespół tańca irlandzkiego :) więcej zdjęć pod zdjęciem wesołej gromadki, link ukryty(?) pod słowem TUTAJ
Co jak co, ale ryż gotuję wyśmienity (no nie mogę ciągle i wiecznie siebie tylko krytykować, prawda?), za to owsiankę - choć zawsze mieszam, zawsze przypalam czy może - zawsze przywiera. Z cynamonem - pycha! Wszystko jest pycha z cynamonem, prawda Beato!
UsuńZgadzam się z Beatą - zapowiedzi były o wiele bardziej drastyczne :-) i do rozpuku. Swoją drogą tutaj większość ubrań jest w rozmiarówce azjatyckiej i pamiętam zdziwienie sprzedawcy, gdy po raz pierwszy kupowałam tu samodzielnie (bez towarzystwa pań z rodziny) abaję i powiedziałam, że na rozmiar 38 na co sprzedawca , "że co??? to jest XXXS!!!" i pokazał mi abaję o szerokości ze 30 cm, dodając, że na mnie to co najmniej XXL (48/50). Wpadałam wtedy w nieodwracalne kompleksy - okazuje się, że dla kobiety nie tylko ważne jaki jest gabaryt odzienia, ale jaki rozmiar w niewidzialnej dla nikogo metce - też ważny, o!
Meble zacne, nie będę pisać, że sama bym chciała takie mieć, skoro wybieram proste bielone dechy, jak wiadomo azaliż dalecy jesteśmy od hipokryzji, prawda? Ale trzeba przyznać, że stylowe niezwykle i oczyma wyobraźni widzę już te dalekowschodnie klimaty na polskich włościach - będzie pięknie! One są nowe czy wiekowe?
Z cynamonem wszystko jest pycha!
UsuńJak tylko uda mi się zapowiadać szumnie i drastycznie, a POTEM gwóźdź programu będzie jeszcze BARDZIEJ szumny i drastyczny- będziecie mi mogły mówić Hitchcock.
Na razie poprzestaniemy na skromnym Świecie. Na diecie. Do następnej parady wejdę w XXXS :D
Ja odwrotnie, nie wpadam w kompleksy, tylko grzecznie pytam, czy mają rozmiary na "prawdziwych mężczyzn". To jak mam muchy w nosie oczywiście. Normalnie nie odgrywam się na maluczkich ;)
Hipokryzję mam alergię. Albo na hipokryzję uczulenie. Jakoś tak. Więc nie chcij takich.
Czy stylowe to nie wiem, ale na pewno niepowtarzalne. i podobają się obojgu, co też wszak nie bez znaczenia. Nie, nie antyki i nie nowe. Późny Gierek raczej.
Drogi Alfredzie, obawiam się, czy na zdjęciach dojrzymy Cię zza tego gara w azjatyckim XXXS. A i za chochlą będziesz mógł się schować zapewne.
UsuńW piórka już porosłem, jak tylko zrzucę balast, to niechybnie Ikarem się stanę, za tego przymrużonego Alfreda ;)
UsuńMałżonka postawiła limit moim poczynaniom dietetycznym, mam mieć dalej bary jak drwal, tylko oponę niekoniecznie jak Michelin :D
Pegazem chyba lepiej zostań, bo koniec Ikara raczej nie jest do pozazdroszczenia;)
UsuńSwój rozum mam, wosk mniej topliwy zastosuję.
UsuńChoć z drugiej strony Pegaz- to brzmi dumnie. Jak Teleexpress prawie :D
Oj, ciężko odpracowaliście ten paszport p. Oli. Ale sympatycznie. Co ja bym dała, żeby polski patriotyzm upuścił z siebie nieco nadęcia i martyrologii. Każde święto narodowe to Zaduszki. A który język mieliście wspólny z panienką w okienku: angielski, rosyjski, polski"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jaruta - Pyra
Pyro,
OdpowiedzUsuńFaktycznie, cały dzień ani na chwilę nie usiedliśmy, dopiero wieczorem , w autobusie.
Dzielnica rosyjska, to i język adekwatny :)
Myślę, że w Korei niewielu jest Irlandczyków i nie co drugiemu Patryk na imię, ale przyswoili sobie to święto bardzo pięknie. W Polsce Patryków i Patrycji jak nasiał, a i całkiem spora liczba młodych ludzi studiowała w Irlandii (znam przynajmniej 3 takie osoby z mojej rodziny), ale po co w Polsce takie wesołe święto. Zaburzyło by narodowy wizerunek, Pyro ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla naszych polskich Koreańczyków :)
p.s.Niejaki Cichal robi owsiankę na wodzie, jest znakomita, bardzo gęsta, może być polana dowolnym sokiem (patent Jerzora). Taka owsianka nie ma prawa się przypalić, a w każdym razie jest mniejsza szansa. No, chyba że się uprzemy... ;)
OdpowiedzUsuńAlicjo,
Usuńto prawdziwie irlandzki patent, owsianka na wodzie. Nawet baner reklamowy producenta o tym mówił. A z wierzchu truskawki, już są :)
Nasze wczorajsze wersje były i na wodzie i na mleku i na miksturze obu cieczy.
Jak to tak? St. Patrick "o suchym pysku"? Zawsze trzeba uczcic chociaz jadna "pint of black stuff" :))
OdpowiedzUsuńEcot,
UsuńŻe od razu o suchym pysku to nie, tyle że nie lubimy tłoku, ani przepychania łokciamy do baru ;)
No, chyba ze tak. Ciekawe, ze dla mnie "black stuff" najlepiej smakowal w... Abu Dhabi (chociaz na pierwszym miejscu jest Bachelor Inn w Dublinie).
UsuńNa pierwszym miejscu u nas jest zdecydowanie Sean's Bar, w Athlone. Tuż nad Shannon, trociny na podłodze, kominek i muza na żywo. Testowałem w wielu krajach, tam gdzie go warzą i tam gdzie tylko importują i.. Król jest tylko jeden :)
UsuńPodziwiam Irlandię, że im się udało tak rozprzestrzenić to święto, zapewne dlatego, że jest dość neutralne i nikogo nie stawia w niekomfortowej pozycji. Nawet w Chinach od paru dni widzę reklamy barów z większych miast, niektóre nawet i 3 noce będą celebrować. Obawiam się tylko, że zabraknie tutaj składnika najważniejszego, chociaż widziałem w jednym sklepie w dość obłędnej cenie. Ale na paradę w centrum miasta raczej nie liczę, chociaż zabarwienie rzeki na zielono byłoby całkiem sensownym pomysłem. No i szkoda, że nie udało się podświetlić wieży na wiadomy kolor, myślę, że kraje sąsiednie błogosławią ChRL, 20% zanieczyszczeń Kalifornii pochodzi z wiadomego miejsca.
OdpowiedzUsuńMyślisz, ze po zabarwieniu na zielono nie byłoby widać ścieków?
UsuńNasza znajoma Chinka, mieszkająca w Irlandii od ponad ośmiu lat, coś tam też studiowała. Generalnie sprawia wrażenie myślącej. Ale na hasło Tybet i kara śmierci, po tylu latach w Europie, wciąż przełącza się w tryb robota z wypranym mózgiem. To tak a propos Waszych ostatnich doniesień o syzyfowych pracach w kraju odrazy.
W sumie bywają dni, że i bez barwienia jest zielona, a nie wygląda wtedy przesadnie dobrze. Ale jednak nie wydaje mi się, że to dlatego, że celebrują Irlandię. Studentka (jedna z lepszych) w życiu o tym nie słyszała, więc po info ode mnie doczytała sobie i wróciła, że to piękne święto i że szkoda, że nie obchodziliśmy razem. Obiecała, że za rok zorganizują wielkie obchody.
UsuńJak mieszka od ponad ośmiu lat w Irlandii, to może nie mieć dostępu do najnowszych zdobyczy propagandy, pytajcie o Xinjiang! Z tym jeszcze sobie nie poradzili i zazwyczaj nie wiedzą, co mówić.
No, to za rok masz darmową popijawę na koszt wielkich obchodów. Wystarczy zielona czapka, albo irlandzka flaga, może być namalowana na policzku i jużeś jezd Irys ;)
UsuńCiara może jeszcze będzie, to się ucieszy.
Zapytamy, jak ją spotkamy, a ja bym na ich miejscu mówił to co trzeba. Tzn, że burka nie jest częścią stroju narodowego Ujgurów i mus dać bana. A jak się nie podoba, to Ujgurowie do Ujgurii i po kłopocie :D
Jako przykład pono Belgię i Francję podawali szarmancko.
O opuszki zadbać jak należy to też:)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to po takiej pracy to Guinness sam do Was powinien przyjść albo przybiec, czy coś i się dać smakować jak należy. I serio teraz mówię.
ps. wracając do Dyndalskiego i małej wyprawy ( bez pośpiechu ) jak to wyszłam sama z siebie dziś świeżutko ;) bez surogatek!
Na opuszki nie ma nic lepszego, niż ciepła oliwa, bawełniana rękawiczka i sen. Rano ręce jak nowe :)
UsuńGuinness przyszedł, nawet Jamesona zabrał ze sobą.
Żadna surogatka nie ucierpiała.