Małżonka była też na konwencjonalnym weselu. Konwencjonalnym, jak na lokalne standardy, oczywiście,bo wiele rzeczy zaskakiwało.
O tym ostatnim przeczytacie po kliknięciu tutaj.
Dzisiejszy wpis, to swoista kontynuacja. Rzecz również miała miejsce w kilkupiętrowym domu weselnym na obrzeżach miasta.
Recepcjonistka, nie pielęgniarka. |
Tym razem znaliśmy pannę młodą nieco bliżej.
Gospodyni, w poczekalni. |
Na ścianie dwa ogromne telebimy, na których przed ceremonią obejrzeliśmy zdjęcia z sesji przedślubnej,(POLECAMY!), a w trakcie służyły one za oprawę graficzną, czasem korespondującą z tym, co się działo na wybiegu.
Pierwsze na podium były teściowe, a jakże. |
Gdy wprowadzał chwilę później pannę młodą jej ojciec, na ekranach pokazano kryształową kolumnadę. Czy też perystazę, jak kto woli.
Potem przysięga, ukłony w stronę rodziców i gości. Nic nowego.
Motto w lokalnym narzeczu, ufryzowanym na angielski... |
A, kroili jeszcze tort weselny, symbolicznie- nożem ciach i wózek z tortem zniknął ze sceny.
Gwoździem programu okazała się niezawodna rodzina..
Najpierw w duecie, z podkładem muzycznym, zaśpiewali jakiś love song kuzyni.
Dostali brawa, zeszli ze sceny.
Tego, co nastąpiło potem- nie dało się przewidzieć.
Na scenę weszły trzy ciotki, z rodziny panny młodej.
I odstawiły taki show, po którym zbierano mnie z podłogi. Brzuch ze śmiechu boli mnie do tej pory.
Wyobraźcie sobie trzy panie, na oko w okolicach sześćdziesiątki, w perukach w stylu afro, podrygujące symultanicznie coś w rodzaju choreografii późnego Stachursky'ego i wczesnej Mandaryny. Momentami widać było inspirację Michaelem Jacksonem, a to wszystko przy muzyce PSY oraz Girls' Generation.
Cała sala klaskała do rytmu, a na koniec panie dostały owację na stojąco. Jeden z gości leżał i kwiczał ze śmiechu. Więc nie mógł stać i klaskać.
Później były obowiązkowe fotografie, pojedynczo i grupami oraz zejście piętro niżej, gdzie w formie bufetu podano weselny obiad.
Menu różnorodne, od sashimi z łososia i tuńczyka, poprzez ryby, tatara(przepis tutaj)owoce morza, dziesiątki tak typowych dla koreańskiej kuchni przystawek, część bufetu wydzielona dla dzieci, gdzie widzieliśmy uśmiechnięte frytki oraz ustawione na stołach napoje, również alkoholowe. Te drugie raczej symbolicznie.
Lokalny smakołyk u dołu-mięsień poruszający rybia płetwą. Smażony. |
Ponieważ zrzucaliśmy się na prezent dla młodych, nie był to do końca taki free lunch.
Ale nawet gdyby przyszło za niego zapłacić, to i tak warto było.
Dla atmosfery, dla zupełnie innych doznań, jak na europejskim weselu, dla efektywnego zarządzania tłumem. Generalnie świetny pomysł na sobotnie popołudnie w Korei.
Ciekawie podpatrzeć jak takie uroczystości odbywają się tam. No tak, na zdjęciach nie mogło zabraknąć charakterystycznie złożonych palców :)
OdpowiedzUsuńNawet dzieci, zanim nauczą się chodzić, układają tu paluszki na widok obiektywu.
UsuńA my mamy sporo szczęścia , ze możemy podglądać.
:) Mój kompan był w Korei - w związku z tym ma też jakieś tam kontakty, często ludzie wstawiają zdjęcia stamtąd właśnie "z paluszkami" :)
UsuńA tłumaczył kompan, dlaczego akurat taki gest, czy już nie zadał sobie trudu?
UsuńZadał.
UsuńBardzo ładna Młoda Para :) Impreza chyba z dużym rozmachem, widowiskowa bym powiedziała ;) chętnie sama bym doświadczyła takiego kolorytu, jako gość raczej niż panna młoda :)
OdpowiedzUsuńPrzystojniachy z obojga, prawda? Rozmach spory, jeszcze większe tempo rozgrywki.
UsuńTym razem większość gości doczekała końca ceremonii, zanim poszli na stołówkę.
Nad stołami zresztą wiszą telebimy, gdzie można znad talerza śledzić akcję na wybiegu, jak kto bardziej głodny.
Jak wyżej, piękna para. Pomysł ciotek - świetny. Rozmach ogromny. Opadła mi szczenka ;-).
OdpowiedzUsuńTutaj też? Super!
UsuńWiększość gości była zaskoczona, nawet ci, którzy znali ciotki :)
Cenowo podobnie jak w Polsce, od głowy. Tak nam mówiła koleżanka, która w tym samym pegieerze wiązanym z uesce ślub bierze za rok.
W mieście jest kilka takich miejsc, Małżonka mówi, że do siebie podobne.
Tutaj też, jak na Bali, są sesje fotograficzne przedślubne. Panny młode nie wieją sprzed"ołtarza".
Tutaj też :-).
UsuńTo ja powiem teraz: super!
Rozumieć, ale te piętra rozliczne, coś nieprawdopodobnego... tutaj też są sale ogrooomne i ludzi tłum i dwa piętra no, ale jedno dla pań, drugie dla panów, a nie po kilka dla wszystkich ... no i tutaj z jedzeniem skromniutko. W sumie ta kelnerka mogłaby być i pielęgniarką (wdzianko zaiste ma odpowiednie), bo na widok takiego rozmachu mogłabym potrzebować pierwszej pomocy :D.
Tutaj(w Korei) przynajmniej kredytów na wesele nie zaciągają.
OdpowiedzUsuńByłem na takim weselu w Polsce, gdzie przeliczono się z przewidywanymi wpływami z kopert.
I trzeba było 2 lata raty spłacać.
U Was pewnie też koszta są jakoś po rodzinie rozłożone? W sensie, że jak który brat czy wujek ma więcej, to się dzieli, pomaga? Dobrze zrozumiałem?
To nie kelnerka! Nie szastaj dobrym imadżem RECEPCJONISTKI!
Choć kokardę w miejscu gdzie króliki mają te, kokardy właśnie, to ma raczej jak pokojóweczka :D
Takie trochę przedstawienie trochę widowisko. Jedno pewne: wrażenia, a przecież to jest bezcenne.
OdpowiedzUsuń:)
Mig,
UsuńA najciekawsze w tym, że ani na twarzach młodej pary, ani rodziny czy gości nie widać jakiejś specjalnej radości czy zaangażowania.
Stukanie w smartfony podczas ceremonii i to bynajmniej nie po to, by cyknąć fotkę to dosyć nagminne zjawisko.
Ale bycia uczestnikiem-faktycznie, nikt nam nie odbierze :)
Dobrze śpiewające ciotkiyp cżłowieka to miła odmiana dla wersji ciotki-statecznej i ponurej.Mnie w każdym razie bardziej odpowiada typ cżlowieka radosnego z naury
OdpowiedzUsuńSesja zdjęciowa jak najbardziej fajna. Wyglądacie na szczęśliwą parę.
OdpowiedzUsuńFotografie są przepiękne. Ja zazwyczaj korzystam z usług fotograficznych firmy https://robimyfilm.pl/ .
OdpowiedzUsuńPara młoda wygląda przecudownie! :D Widać, że tam mają warunki na ślub niczym z bajki. Mi się marzy z kolei wesele w plenerze, bo odzwierciedla mój styl :) Nie czułabym się chyba dobrze w tak bogato zdobionym miejscu
OdpowiedzUsuńPiękna uroczystość!
OdpowiedzUsuńMi się marzy wesele w bajkowym miejscu, np w tym domu weselnym zobacz na stronie. Ważne, aby było zabawie i rodzinnie!
Piękna panna młoda… pan młody też niczego sobie…Tak piękne chwile jak wesele należy uwiecznić nie tylko na zdjęciach ale i w obiektywie kamery. Mogę tutaj polecić studio https://www.weddingstudiodrsl.pl/. Studio to gwarantuje, że każdy kamerzysta ślubny z jej zespołu jest ekspertem w swoim fachu, który do każdego zlecenia podchodzi z równym zaangażowaniem.
OdpowiedzUsuńPoprzedni opis koreańskiego wesela wydał się trochę mniej ciekawy, ale ten (chyba dzięki śpiewającym kuzynom i występom ciotek) robi wrażenie bardzo rodzinnego i ciepłego. Nadal zazdroszczę za możliwość bycia gościem na weselu innej kultury, to musi być niezapomniane.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia! Miłość jest piękna, ale mam wrażenie, że mężczyźni są bardziej niezręczni przed obiektywem.
OdpowiedzUsuńWszystko wygląda prześlicznie!
OdpowiedzUsuńTwój wpis o koreańskim weselu był dla mnie niezwykle fascynujący! Nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo różnią się tradycje weselne w Korei od tych, które znamy w Polsce. Szczególnie zaintrygowała mnie ceremonia z herbatą oraz wymiana łuków i strzał – to naprawdę wyjątkowe i symboliczne elementy, które dodają głębi całemu wydarzeniu.
OdpowiedzUsuń