Stałym punktem mojego porannego
rytuału jest CNN Newsroom prowadzone ze studia za miedzą, czyli z Hongkongu. Od kilku tygodni przewijają się te same
tematy:
1- Porwanie
dziewczynek w Nigerii przez Boko Haram, jakkolwiek tragiczne wydarzenie nie
spędza ono piszącej snu z powiek a to ze względu na niewielka dozę sympatii,
jaką darzy ona kontynent afrykański.
Pisząca nie jest
pozbawiona serca a raczej chłodno oceniająca fakty, co pozwoli w spokoju opisać
dotykający ją na codzień, a szeroko omawiany w mediach międzynarodowych wypadek,
do którego dojdziemy za moment.
2- Zaginięcie
samolotu Malezyjskich linii lotniczych Lot 370, zaginięcia, którego przyczynami
pisząca jest żywo zainteresowana, a to ze względu na fakt bardzo częstego
używania tegoż środka transportu w rejonie Azji przez najbliższą jej
osobę.
3- Sytuacja
na Ukrainie, nurtująca piszącą z powodu potencjalnego zagrożenia wschodnich
terenów Polski, ale także, ze względu na długofalowe konsekwencje ekonomiczne
nie tylko dla Polski, ale także Europy w wypadku nałożenia na Rosję sankcji.
4- Katastrofa
promu Sewol, której skutki dotykają piszącą na codzień i to właśnie temu
tematowi poświęcony będzie ten post a konkretnie analizie jak do katastrofy
doszło i jakie konsekwencje społeczne owa wywołała.
Source asiancorrespondent.com |
Katastrofa promu
zdaje się otaczać mnie wszem i wobec. Rozmowy na ten temat toczą się w pracy,
media rozpisują się o niej szeroko, często w niewybrednych słowach, a na seulskich ulicach każdej soboty organizowane są protesty. Okazało się, że
społeczeństwo koreańskie, w dużym stopniu kontrolowane przez władze oraz
nadzwyczaj karne i posłuszne zaczęło głośno krytykować takie tajemnice
poliszynela jak korupcja, niekompetencja osób decyzyjnych oraz zmieniające się
na niekorzyść pracowników regulacje prawa pracy. Punktem zapalnym obecnej
sytuacji i przebudzeniem się społeczeństwa stała się właśnie katastrofa promu Sewol,
do której doprowadziły nakładające się na siebie powyższe czynniki, do których
doszły jeszcze złe warunki pogodowe, przeciążenie statku, niewyszkolona załoga
i nieodpowiedzialny kapitan.
Przyczyny oraz
przebieg tragedii
Przeciążenie promu
Jedną z kilkunastu
wypadkowych, jakie przyczyniły się do zatopienia promu było jego przeciążenie.
Ciężar ładunku na
promie Sewol przekraczał trzykrotnie dopuszczalną normę. W celu zapewnienia
statkowi odpowiedniego zanurzenia opróżniona została cześć zbiorników
balastowych, co osłabiło znacznie stabilność statku.
Otóż, rodzi się
pytanie, czym mógł być aż tak przeładowany statek pasażerski?
Sewol oprócz pasażerów
przewoził także towary. Prom kursował na trasie Mokpo- Jeju. Jeju to tropikalna
wyspa leżąca na południe od Busan. Wyspa, która zależna jest od dostaw ze
stałego lądu w niemal każdym aspekcie. Nie tylko kontenerowce, ale także statki
innego typu dostarczają na Jeju wszelkiego rodzaju produkty. Właściciel promu
Sewol, firma Cheonghaejin Marine Co. miała tym samym w swojej flocie prawdziwa
kurę znoszącą złote jaja i eksploatowała ją ponad granice przyzwoitości. Złotonośność kury polegała na tym, że promy
pasażerskie w odróżnieniu od statków transportowych opodatkowane są w niższym
stopniu, co pozostawiało w kieszeni właściciela firmy wyższe dochody, aniżeli w
sytuacji, w której te same towary przewożone by były statkiem do tego
przystosowanym.
Załoga
Załoga fatalnego
promu była, mówiąc krótko, bardzo słabo przeszkolona.
Z 33 osobowej
załogi 18 osób pełniło role barmanów, stewardów czy kucharzy i choć to nie na
nich spoczywała bezpośrednia odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów to
właśnie oni pomogli uratować kilkudziesięciu uczniów przepłacając to własnym
życiem.
Z 15 osób załogi pokładowej, ( z których wszyscy przeżyli!)w
decydującym momencie, gdy przeładowany i zdestabilizowany źle wypełnionymi
zbiornikami balastowymi prom przepływał z szybkością 19 węzłów (zalecana
prędkość na tym odcinku to 16-18 węzłów) przez Maenggol Road w którym panuje
jeden z najsilniejszych prądów morskich jakie występują u wybrzeży Korei,
statek gwałtownie skręcił co, w konsekwencji spowodowało jego zatonięcie; na
mostku, zamiast kapitana znajdowali się 25 letni trzeci oficer Park Han-gyeol
oraz 55 letni sternik Jo Jun-ki. Obaj panowie pracowali dla firmy od
kilku miesięcy, dodatkowo żaden z nich nie pracował poprzednio na promie
wycieczkowym, a co za tym idzie nie sterował takowym. Do czasu tragedii trzeci
oficer tylko raz był odpowiedzialny za sterowanie promem Sewol i to na zupełnie
innym odcinku.
Ewakuujący się z promu kapitan. Source: REUTERS |
Zmiany w
legislacji
Sewol zaczął tonąć
o 8.45. Załoga zawiadomiła o sytuacji straż przybrzeżną oraz firmę. Firmę,
która w obliczu zagrożenia kontaktowała się nie z kapitanem (zatelefonowali do
niego tylko raz) a z pierwszym oficerem, co pozwala przypuszczać, że status quo związane z rangą na
promie nie odpowiadało stanowi faktycznemu.
Koreańskie prawo
pracy dzieli pracowników na dwie grupy: regularnych otrzymujących, tradycyjne,
znane w Europie benefity oraz nieregularnych, którzy pozbawieni są większości
przywilejów. Sytuacja na promie była o
tyle dziwna, że kapitan był pracownikiem nieregularnym (za pewne ze względu na
swój zaawansowany wiek) a pierwszy oficer pracownikiem regularnym i w
rzeczywistości osoba decyzyjną. Być
może, sytuacja ta miała negatywny, psychologiczny wpływ na kapitana a w
konsekwencji na jego zachowanie oraz brak podjęcia jakiejkolwiek akcji
ratunkowej.
10 czerwca, Kapitan Lee Jun-seok w sądzie Gwangju District Court. Source: Korea Herald |
Kolejna zmiana w
legislacji, która doprowadziła pośrednio do tragedii związana jest z maksymalnym wiekiem
nabywanych przez koreańskie firmy statków.
Niedawno podwyższono ten wiek
z 20 do 30 lat, co pozwoliło firmie Cheonghaejin, właścicielowi promu
Sewol na zakup wiekowego oraz wyeksploatowanego, 18 letniego japońskiego promu.
Dodatkowo, prom został przebudowany w taki sposób, że zwiększyło to jego
wywrotność.
Pasażerowie
W naturalny sposób
nasuwa się pytanie, dlaczego ponad 200 młodych osób nie walczyło o życie,
dlaczego zostali w kajutach do czasu aż za późno było na ewakuację?
Otóż, koreańskie
dzieci są bardzo karne, oczywiście społeczeństwo, w tym i dzieci zmienia się i
kolejne pokolenia zachowują się w dużo swobodniejszy sposób niż poprzednie, nie mniej
jednak w dalszym ciągu dzieci koreańskie są posłuszne i wykonują polecenia
starszych osób, nawet, jeśli różnica wieku wynosi tylko kilka lat.
Ten czynnik spowodował,
że dzieci zostały pod pokładem. Załoga hotelowa przy braku wyraźnych instrukcji
z mostka kapitańskiego, postąpiła zgodnie z
protokołem stosowanym na wypadek sytuacji awaryjnych i poinformowała pasażerów,
aby pozostali w kabinach, co w konsekwencji doprowadziło do ich śmierci. Prom
zatonął o 9.54, gdy cala bakburta znalazła się pod wodą pochłaniając życie
pasażerów uwięzionych pod pokładem.
Source: wn.com |
Po katastrofie
Interesujący obraz
społeczeństwa koreańskiego wyłania się po katastrofie. Żądne sensacji media,
niewybredni w słowach członkowie stanu duchownego, władze tłumiące protesty, oraz
jednostki chcące się wybić w medialnym świecie.
Media
W dniu katastrofy
słuchałam radia i z ulgą przyjęłam informację zgodnie, z którą, prawie wszyscy
pasażerowie zostali uratowani. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy, tego
samego dnia, późnym popołudniem koleżanka z pracy (Koreanka) powiedziała mi, że
sytuacja jest zgoła odwrotna, prawie 300 osób zginęło.
Okazało się, że informacja podana przez media około 11.00 była niesprawdzona a stacja, która ją upubliczniła oskarżona jest obecnie o podanie jej tylko w celu uśpienia czujności konkurencji po to, aby podać informację jako pierwsza. Od południa wszystkie media prześcigały się już w pokazywaniu horroru, jaki rozgrywał się na morzu oraz na lądzie, wśród rodzin ofiar. Żeby zrozumieć skalę i potęgę mediów, w szczególności mediów elektronicznych, należy sobie uświadomić, ze w Korei każdy, od kilkuletniego dziecka po 80-cio latka posiada i swobodnie posługuje się smartfonem. Wi-Fi jest niemal ogólnie dostępne, a telefon jest nieodzownym partnerem człowieka, używanym 20 H na dobę.
Media w najbardziej odrażający sposób polowały na ocalałych pasażerów żądając odpowiedzi na pytania „jak było” i „co czuli” często doprowadzając nastoletnie ofiary do histerycznego płaczu.
Duchowieństwo
Pomyśleć można, że rodziny ofiar oraz ocaleli mogli liczyć na wsparcie stanu duchownego, nic bardziej mylnego. Jeden z pastorów, będący jednocześnie wiceprzewodniczącym Christian Council of Korea wypowiadając się w sprawie wypadku powiedział, że dzieci z domów o niskim dochodzie (a właśnie z takich domów pochodziły ofiary) powinny były jechać na tańszą wycieczkę, w ogóle nie powinno ich być na pokładzie promu. Pastor zrezygnował ze stanowiska po krytyce ze strony wiernych oraz władz kościelnych.
Rząd
W obliczu tak dużej katastrofy przynajmniej rząd a w szczególności demokratycznie wybrana prezydent – kobieta powinni byli zachować zimną krew. Prezydent Park Geun-hye wybrana do władzy kilkanaście miesięcy temu, będąca córką rządzącego Koreą przez 16 lat zmarłego prezydenta i dyktatora w jednej osobie, wychowująca się w tutejszym Belwederze i poznająca tajniki rządzenia od najmłodszych lat nie sprostała wyzwaniu jakie postawiła przed nią zaistniała sytuacja.
Kiedy pięć dni po tragedii rodziny ofiar wypadku chciały udać się pod siedzibę prezydenta zostały natychmiast zatrzymane przez kordon policji. Jak się okazało, władze miały wśród zebranych policjantów w cywilu, co umożliwiło natychmiastowa reakcję.
Podobnych incydentów było jeszcze kilka. A rodziny ofiar stały się inwigilowane nieustannie, co pozwalało na tłumienie w zarodku wszelkich inicjatyw społecznych.
Podczas pierwszych dni trwania
tragedii zawiodły nie tylko instytucje, zawiedli także obywatele. Krótko po
tragedii portale spolecznosciowe
zasypane zostały rzekomymi wiadomościami wysyłanymi przez (nieżyjące już
wtedy) ofiary – wszystkie one okazały się nieprawdziwe, a motorem działania dla
zamieszczających te informacje była chęć uzyskania jak największej liczby wejść
na strony internetowe, aby móc je później sprzedać. Podobnych przypadków było
bardzo wiele.
Nasuwa się pytanie, co stało się z
narodem, który w 1995 roku podarował państwu osobiste kosztowności, aby mogło spłacić długi wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Co stało się z narodem, który w 50 lat dokonał niespotykanej
w dziejach ludzkości przemiany ekonomicznej, naród, który słowo „ja” zastępuje
słowem „my/nasze”, nawet w prywatnych rozmowach.
Otóż naród ten jest zmęczony.
Zmęczony komercją, która go dopadła, sfrustrowany władzami, które nabrały
„zachodniego” sposobu bycia i coraz częściej uwikłane są w korupcję.
Korea ewoluuje dalej, zmienia się
błyskawicznie (dosłownie z roku na rok), zmiany maja niestety często negatywne
konsekwencje.
Koreańczycy protestujący przy Cheonggyecheon Sttream w centrum Seulu |
|
W jednym z filmów Jana Jakuba
Kolskiego ksiądz z małej miejscowości na wschodnich kresach Polski mówi o
zmianach w ten sposób „ […] mam dziwne przeczucie, że wszystko się zmieni […] a
jak już się zmienia, to rzadziej na lepsze a w przeważającej ilości wypadków na
gorsze.”
Mieszkając w Korei i widząc
zachodzące zmiany na codzień nie mogę
oprzeć się wrażeniu, że i Korea nie zawsze w swoich przemianach idzie ku lepszemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz