Jadalne złoto, nektar i ambrozja w jednym. |
Pierwszy raz spotkałem się z tym wynalazkiem w St.Petersburgu, kupowało się to na targu z beczki, jak u nas kapustę czy ogórki. Młody czosnek marynowany był w całości, niektórzy sprzedawcy odcinali wierzch główki, niektórzy nie. Pamiętam, iż na pytanie, skąd w rosyjskiej kuchni ten przepis, starsi ludzie wskazywali właśnie na Koreę, jako kraj pochodzenia przysmaku, który przywędrował z półwyspu na kontynent razem z migrującymi z różnych powodów ludźmi.
Aktualnie nieco trudniej o młody czosnek, użyłem więc obranych, całych ząbków.
Ilości tego warzywa, jakie pochłaniają Koreańczycy pod różnymi postaciami nie powstydziliby się Bułgarzy i Izraelici razem wzięci, kupić go można w postaci już obranej na targu lub u starszych pań sprzedających na rogu ulicy z gazety rozłożonej na chodniku.
Ponieważ nie uśmiechało mi się obierać dwustu(policzyłem przy odcinaniu końcówek, ząbków w słoiku jest 197) ząbków czosnku, skorzystałem z oferty starszej pani na rogu. Z dumą pokazałem na siebie, na dwulitrowy słoik, który nabyłem przed chwilą i na czosnek, który kupiłem u niej , wymówiłem magiczne manul jangatchi i jeszcze raz pokazałem na siebie. Pani z uśmiechem pokiwała głową, że rozumie i pochwala moją decyzję o własnoręcznym marynowaniu produktu.
Przepisów w sieci znalazłem mnóstwo, składniki były podobne, tylko sposoby przygotowania nieco różne. Część ludzi zarzeka się, że czosnek należy najpierw zalać na kilka dni octem, potem ocet ten zlać, a ząbki czosnku zalać sosem sojowym i rozpuszczonym w nim cukrem.
Część przepisodawców twierdzi, że można te składniki połączyć ze sobą i taką miksturą zalać czosnek i odstawić na kilka tygodni.
Korzystałem z doświadczeń stąd i stąd. Od siebie dodałem tylko trochę liścia laurowego, ziaren kolendry i pieprzu, wiadomo powszechnie, iż w marynatach przyprawy te zaszkodzić nie mogą.
Teraz tylko odstawić słoik w ciemne miejsce i uzbroić się w cierpliwość, w międzyczasie pogryzając czosnek kupny. Po takim potraktowaniu surowego czosnku, traci on całą swą palącą moc, bez utraty smaku czy zapachu, to zdaje się zasługa octu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie próbowałby zjeść główki surowego czosnku na jedno posiedzenie, a z marynowanym ta sztuczka się udaje za każdym razem.
Produkt finalny będzie wyglądać mniej więcej tak:
Na dwulitrowy słoik potrzebne będzie około 200 ząbków czosnku. Słoik ma być wypełniony czosnkiem do 4/5 wysokości. Jeżeli będziecie używać młodego czosnku, w całości, powinno się zmieścić jakieś 8-10 główek. Zalewamy czosnek w słoju wodą, do wysokości 2/3 czosnku.
Wodę zlewamy i mierzymy jej objętość, to będzie nasz wskaźnik ile potrzebujemy sosu sojowego jasnego. Proporcje są następujące: 3 części sosu sojowego, 1 część octu(ryżowy, winny, spirytusowy, byle był jasny, bo już na przykład ocet winny czerwony zabarwi nam nasz czosnek) i 1 część cukru.
W moim przypadku były to więc szklanka sosu sojowego, 1/3 szklanki octu ryżowego i 1/3 szklanki brązowego cukru.
Jak wspomniałem, dodałem od siebie trochę typowych przypraw do marynaty.
Miksturę zagotować, potrzymać na małym ogniu przez 5 minut i zostawić do ostygnięcia.
Zalać czosnek w słoiku, zakręcić i odstawić na 2-3 tygodni w temperaturze pokojowej.
Po otwarciu przechowywać w lodówce. Można też docisnąć czosnek w słoiku dopasowanym talerzykiem i obciążyć go np.słoikiem z wodą czy też kamieniem, podobnie jak przy kiszeniu kapusty.
Świetny dodatek do kanapek, jeszcze lepsza zakąska do wódki, rewelacyjny do potraw z grilla.
Smacznego!
Lubię czosnek pieczony, kiszony, świeży tez jest super :)
OdpowiedzUsuńTo moglibyśmy założyć fanklub czosnku, bo ja czekam na dzień, w którym na mojej drodze staną lody czosnkowe i na pewno ich wtedy spróbuję:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajpierw napisałam a później zwrócilam uwage że autorem blogga jest mężczyzna ;) gafa...co nie zmienia faktu że czosnek to przyprawa bezcenna w mojej kuchni...a ty zachęciłes mnie jak najbardziej swoją wersją tego marynowanego cuda...;)Pozdrawiam
UsuńNic nie szkodzi, kopię oryginalnego komentarza dostałem wszak na maila i powiem Ci, że poprawił mi humor na cały dzień :)
UsuńDziękuję za słowa otuchy, lubię kiedy dobre wieści i przepisy na dobre rzeczy rozchodzą się po świecie, smacznego!
Czosnek, diament dla naszego organizmu w każdej postaci super, ale Twoja wersja idealnie przyda się do kanapek, sałatek i podjadania prosto ze słoja :) Wspominasz o lodach czosnkowych, które pewnego razu już miałam spróbować ( było to jakiś czas temu w Bostonie ) ale mój odmienny stan spowodował, że w ostatniej chwili zmienił mi się smak i ochota, ostatecznie zjadłam lody rabarbarowe, a nie czosnkowe. Może kiedyś zrobię w domu?! Tylko czy są zjadliwe? może spróbuj i daj znać czy warto :) a tymczasem będę zajadała się czosnkiem w wersji marynowanej :)
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, kiedy dawno temu namawiałem Cie na Twoim blogu na figi z kozim serem zapiekane, że sam będę pisał o jedzonku :)
UsuńNajdziwniejsze lody, na jakie się natknąłem, to buraczkowe w Warszawie i karczochowe na Sycylii.
Fajnie, że pomysł na czosnek Ci się podoba, ja w międzyczasie dostałem wskazówki, żeby po kilku dniach zlać zalewę, zagotować ją, ostudzić i zalać czosnek ponownie. Tak też zrobiłem, nie wiem co to zmieni, ale co tam, w końcu radziła autochtonka :)
Z tą zalewą to może być tak jak z zalewą do kiszonych ogórków, gotowana woda nie zgnije... trzeba słuchać dobrych rad, pani z pewnością ma rację:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOwca, jeśli właśnie obrałam 25 główek czosnku i Twój przepis (albo jego wykonanie mojego Męża) okaże się do kitu...to zamorduje Was Obu! Buziaki z Krakowa od całej czwórki!
OdpowiedzUsuńAsiu, mój czosnek się udał, jedyne czym różni się od kupnego, to nie stracił tyle na ostrości.
UsuńTeraz już sprzedają młody czosnek, może byłby delikatniejszy?
W chińskiej knajpie w Busan próbowaliśmy ciekawej przystawki, przyprawionej właśnie marynowanym czosnkiem, wrzucę niedługo przepis.
Dorzuć jeszcze pozostałych podopiecznych do pozdrowień i z czwórki zrobi się drużyna ;)
Właśnie Jackowi udało się już kupić młody czosnek, Fakt ze przynajmniej zapach ma łagodniejszy, ale do obierania jest znacznie gorszy... Zobaczymy co z tego eksperymentu wyjdzie:)
UsuńOj to prawda:) zatem pozdrowienia od całej..szóstki:)
Każde miejsce dobre, żeby podziękować za gościnę i te wszystkie żeberka, wątróbki, flaki i resztę.
UsuńA czosnek udał się, jest dokładnie taki jak ma być!
Też bardzo lubię eksperymentować i powiem Wam szczerze, że bardzo chętnie sięgam po naturalne produkty. Czosnkiem bardzo często się leczę, no ale w takiej ilości nie miałam jeszcze okazji go próbować i jest to dla mnie dość interesujące, że można go zjeść w taki sposób.
OdpowiedzUsuń