sobota, 21 marca 2015

Itaewon. Mekka cudzoziemców?

Prędzej czy później- dotrze tu każdy. Turysta, a może i autochton. Dzielnica Seulu, w której można zarówno kupić kozie mięso halal, uszyć marynarkę na zamówienie, znaleźć miłość życia (lub nocy) w gejowskim barze, walnąć w bęben z wódką w czubie, gdzieś w lokalnym nocnym klubie, kupić "oryginalną" torebkę LV, zjeść kebaba czy oddać się innym, równie hedonistycznym obsesjom kulinarnym.

Tutejsza wersja Alei Gwiazd. Chodnik przed czeską i hiszpańską restauracją.
Itaewon. Od wieków, tzn. od czasów pierwszej japońskiej inwazji- mieszkali tu cudzoziemcy. Nazwę dzielnicy można przetłumaczyć na dwa sposoby- sad gruszkowy i obcy(człowiek). Jako, że kiedyś faktycznie rosły tu drzewa owocowe i pełno tu było obcych"od zawsze", obie nazwy pasują.
Po II wojnie światowej Amerykanie przejęli japońskie kwatery, wyjechali cztery lata później, by powrócić po dwóch latach, by walczyć w wojnie koreańskiej. Itaewon stało się miejscem, gdzie dzielni amerykańscy żołnierze mogli dać upust swym chuciom i generalnie uciec od skoszarowanej rzeczywistości swojej bazy.
Zdziesiątkowana przez wojnę i głód Korea Południowa mogła być równa Stanom Zjednoczonym na papierze, ale w rzeczywistości wyglądała raczej jak państwo wasalne. Nic nie reprezentowało tego lepiej niż Itaewon i podstawa ówczesnej lokalnej ekonomii- prostytucja.
Do końca ubiegłego wieku była to dzielnica, gdzie szanujący się Koreańczyk nie postawiłby nogi.
Media opisywały to miejsce jako pełne kryminalistów, często czarnych, gwałcących co popadnie, handlujących narkotykami, generalnie Sodoma i reszta.
W 1983 roku rada miasta ustanowiła Itaewon specjalną strefą turystyczną. Pojawiło się więcej sklepów, szczególnie ze skórzaną odzieżą, mające przyciągnąć turystów i ich jeny i dolary. Podczas igrzysk w 1988 wielu fanów sportu było kierowanych właśnie tutaj, by zostawić trochę tak niezbędnej twardej waluty. Na marginesie: po podpisaniu przez RFN i Koreę Płd umowy o zatrudnieniu wykwalifikowanej siły roboczej w 1963, nad Ren przyjechało w sumie około 8 tysięcy mężczyzn, głównie do pracy w kopalniach oraz około 10 tysięcy kobiet, które znalazły pracę jako pielęgniarki. Tak zdobywała zagraniczną walutę i budowała swoją gospodarkę dzisiejsza potęga ekonomiczna. Filipiny tak robią do dziś, trudno znaleźć kraj lub zawód, w którym nie występuje filipiński pracownik, a jednak potęgą ekonomiczną nazwać Filipin nie można.
Ciekawe zagadnienie o podłożu socjologicznym. Może jeszcze nie nazbierali wystarczająco dutków, żeby otwierać drugiego Samsunga.


Bliskość ambasad krajów muzułmańskich, zależność Korei od dostaw ropy z krajów Zatoki Perskiej i chęć poprawy stosunków dyplomatycznych z tymi państwami spowodowały, że na darowanej przez prezydenta Park Chung-Hee ziemi, w 1976 roku został otwarty meczet. Pomimo, że w latach 70-tych w Korei mieszkało szacunkowo 3 do 4 tysięcy muzułmanów, dziś w okolicy można zamówić pielgrzymkę do Mekki, kupić burnus i zjeść w restauracji halal. Klientami są zarówno lokalni wyznawcy islamu, jak i liczni napływowi robotnicy, z krajów muzułmańskich.

Bombay grill- pyszny obiad dla dwojga, zestaw nie do przejedzenia, zabraliśmy resztę do domu.
W roku 2000 została otwarta stacja metra, plasując dzielnicę na siatce komunikacyjnej Seulu. Zaczęły się otwierać pierwsze duże restauracje, wraz z barami i pubami, które nie były wyłącznie dedykowane amerykańskiej klienteli. Dziś łatwiej byłoby określić, która ze światowych kuchni nie jest tutaj reprezentowana, niż wymienić wszystkie tu obecne. Francuskie bistro, hiszpański tapas bar, włoska trattoria, marokański kebab czy turecka herbaciarnia to tylko niektóre z przykładów.

Słodka jak ulep herbata jabłkowa i jeszcze słodsza baklava. Pal sześć biodra! Kelner, noch einmal!
Dzisiejszy Itaewon jest nie tylko pełen cudzoziemców, nastających na cześć zbłąkanych niewiast.
Zarówno w weekendy w nocnych klubach, jak i w słoneczne popołudnia w tygodniu spotkać można Koreańczyków, którym przejadło się Gangnam i tutaj sprawdzają, czy ich hamburger będzie podany zgodnie z fazą księżyca i pasującym do niego piwem.

Źródło. 

My jeździmy tam do hinduskiego sklepu. Po niemiecki pumpernikiel.

8 komentarzy:

  1. A zaglądaliście już do tego sklepu z polską ceramiką na Itaewon?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaglądaliśmy, ale tylko z tego powodu, że jak się okazuje, sklepiki z ceramiką z Bolesławca rozsiane są po całym kraju.
      No, czy w Busan jest, to nie wiemy, bo nie widzieliśmy, ale zakładamy że jest.
      Bo w Wonju, tuż koło domu-jest. Wysyłaliśmy zdjęcia stamtąd rodzicielkom już zimą :)

      Usuń
  2. ARCYciekawe (nie, nie dlatego, że jest tam wątek muzułmański, choć to też ciekawe bardzo) i świetnie napisane. Aż szkoda, że już się skończyło, ale zdanie kończące - wynagradza ból. Uhahałam się jak zwykle :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, że wątek był z dedykacją, bo nie lubię kłamać:). Ale z myślą o-na pewno.

      Skoro jakaś kultura jest obok i ma coś do zaoferowania, to się nią interesuję. Fascynacja kuchnią, starożytną astronomią czy medycyną kultury arabskiej nie przeszkadza mi postrzegać co bardziej fundamentalnych jej przedstawicieli jako "towel-heads" :)
      Ale nie z braku szacunku, raczej z braku zrozumienia.
      A jak jeszcze zjawisko prezentowane jest przez poniekąd Hanyskę, to patriotyzm lokalny bierze górę :P
      Dużo rzeczy obracam w żart, ale nie spodziewałem się nigdy, że teksty pisane znajdą odbiór i poklask :P

      Usuń
    2. Nawet mi do głowy nie przyszło :-). I też nie lubię kłamać i hipokryzją się brzydzę. Jest coś takiego we mnie, a może szerzej w człowieku, że jak zobaczy gdzieś coś, co go dotyczy, to mu jakoś tak cieplej w okolicach osierdzia. Tu ten efekt wywołał wątek muzułmański i tablica polska :-).

      Bycie muzułmanką, życie w kraju arabskim nie przeszkadza mi nie rozumieć, a nawet zwyczajnie bać się niektórych "pobratymców". Jednocześnie żyję tu w przekonaniu potwierdzanym każdego dnia, że 99% pobratymców to normalne ludzie som.
      Poniekąd Hanyska, jest Gorolką. Ze Śląska jednakże. Poniekąd Hanyska studiowała i przez chwilę mieszkała u Hanysów, ale większą część życia jednak u Goroli. Teraz możesz zawęzić poszukiwania piekarni na Jagiellońskiej :D.
      Wiesz ilu ja się rzeczy nie spodziewałam? Chyba 99% mojego obecnego życia nie spodziewałam się wcale :-).

      Usuń
    3. W miarę możliwości wątki będą kontynuowane. To zależy, co mnie akurat natchnie ;)

      Jestem wyznawcą hanyskiej teorii, ze dzielą się oni(my) na pnioki, krzoki i ptoki. Etymologia wywodzi się od ilości pokoleń, którymi jednostka może się poszczycić zamieszkując na Śląsku i skąd pochodzą rodzice delikwenta.
      Pierwszym miejscem(nie powiem miastem), które przychodzi na myśl na hasło Gorol jest wiadomo- miejsce, nad którym gołębie zaczynają latać do góry brzuszkami, czyli Sosnowiec. ;)Rodzinne powiązania mam niejako z Dąbrową G, a konkretnie dzielnicą gołych nóg.
      Aa, a wg teorii to żem krzok. Chyba. Nie, żebym dbał akurat. Podwójnej kompetencji językowej, jeżeli o gwarę chodzi-nie jestem.

      Usuń
  3. Islamic Bookstore??? :) Faktycznie jest tam wszystko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chomiczku, idąc od głównej ulicy w górę, najpierw jest Hooker Hill, potem Homo Hill, a potem Halal Hill.
      I każda nazwa znaczy dokładnie to, co znaczy. Tak, jest tam wszystko :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...