piątek, 7 marca 2014

Shabu-shabu, koreański Eintopf.

Jeden ze stołów.

Raz w miesiącu u Małżonki w pracy odbywa się nabożeństwo, a potem cała kadra zostaje zaproszona na obiad. Z jakichś, nieznanych mi bliżej powodów zaproszenie zostało rozszerzone o osobę towarzyszącą, czyli autora bloga(może fakt nakarmienia części z nich, o którym pisałem tutaj, został zauważony. A może po prostu są mili).
Na nabożeństwo przyszedł prawdziwy pastor, wszyscy dostali kartki z nutami i piosenkami, jedna z nich była po angielsku, na koniec było czytanie z Księgi Wyjścia i kazanie. Dla większości koreańskie, dla naszej dwójki tureckie, ale uśmiechaliśmy się i tak.
Winem i chlebem nikt nie dzielił, może dlatego też wszyscy pojechaliśmy do restauracji, specjalizującej się w shabu shabu.
Potrawa to pochodzenia japońskiego, w koreańskiej wariacji występuje z czosnkiem, ryżem i chili.
Z wietnamskich dodatków był papier ryżowy, który po krótkim zanurzeniu we wrzątku służy do zawinięcia składników, macza się to potem w jednym z sosów i wcina.

Na środku każdego ze stołów, lekko wpuszczony w blat jest gazowy palnik, na którym stoi spory rondel, z gotowym już wywarem z myeolchi i dashima, czyli znany już niektórym czytelnikom bulion z rybek i glonów.
Wokół półmiski z zieleniną-kapusta bok choi, kapusta pekińska(taka jak do kimchi), pokrojone w zapałki marchew i ogórek, kiełki sojowe, kiełki rzodkwi, zielona cebulka, grzybki enoki, etc.

Gwoździem programu jest pokrojona w cieniutkie jak papier plastry wołowina. Tak cienkie, że pokrojone w poprzek włókien mięso niemal rozpada się, gdy go podnosimy.
Chodzi o to, żeby ugotowało się ono błyskawicznie po włożeniu do wrzącego wywaru.
Wszystko stoi w zasięgu ręki, można zaczynać. Gotują sami biesiadnicy, kelnerka tylko uzupełnia ewentualnie braki. Na początek w rondlu lądują plastry mięsa, po 2-3 sztuki na osobę. Potem, partiami wrzucamy warzywa.
Na koreańskim restauracyjnym stole, jak i w każdej kuchni, oprócz pałeczek i łyżek, będą szczypce i nożyczki. Łapiemy w szczypce liść kapusty i nożyczkami nad garnkiem ciach, ciach i gotowe-pojedyncze kawałki takie w sam raz do zjedzenia.
Nożyczkami kroi się tu wszystko, kimchi przed podaniem odcina się z całej, zakiszonej główki kapusty, plastry mięsa po zdjęciu z grilla na jednogryzowe kawałki-bardzo to wygodne.

Każdy z biesiadników ma przed sobą talerzyk i miseczkę na bulion, jedni nakładają bezpośrednio, inni zawijają we wspomniany ryżowy papier(miseczki z wrzątkiem do zmiękczania stoją na stole, co jakiś czas kelnerka wymienia wrzątek na świeży).
W międzyczasie dokłada się kolejną porcję warzyw i mięsa, można też, a w zasadzie trzeba dołożyć makaron, w tym wypadku makaron ze skrobi ze słodkich ziemniaków.
I tak do wyczerpania składników.
Na dnie naszego wspólnego rondla zostaje odrobina esencjonalnego wywaru, w którym swe smaki pozostawiły wszak mięso i warzywa(można zostawić ich odrobinę przed przystąpieniem do następnego etapu). Przychodzi czas na jook, czyli ryżankę(odpowiednik owsianki, z braku lepszej nazwy). Do pozostałej zupy dorzucamy ugotowany ryż, doprawiony czosnkiem i chili, dorzucamy żółtko(w restauracji kelnerka miała żółtko już rozkłócone, łatwiej się rozprowadziło.)
Przyprawiamy pieprzem, jeżeli na półmiskach zostały jeszcze jakieś surowe warzywa, jak kiełki czy zielona cebulka, to posypujemy nasz ryż i voila, finał posiłku gotowy!

                                                       







                                                
                                                       Shabu shabu w wersji domowej
(dla tych z Was, którzy nie mają palnika gazowego wmontowanego w środek stołu, polecam kuchenkę turystyczną:)
 
Dla 4 osób potrzebne będą:
-400g pokrojonej w cieniutkie płatki wołowiny(polędwica, ligawa, myślę że i krzyżowa się nada)
-1 cebula, 2 małe marchewki, pęczek zielonej cebulki, kiełki sojowe, mała kapusta bok choi
-1 opakowanie grzybków enoki(sklep z azjatycką żywnością) lub kilka grzybów shitake, świeżych lub namoczonych, jeśli mamy suszone
-200 gram makaronu(jaki lubimy najbardziej w azjatyckich daniach)
-szklanka ugotowanego ryżu, przyprawionego do smaku czosnkiem, sosem sojowym i papryką chili, rozkłócone żółtko jaja kurzego

1.Zaczynamy od przyrządzenia wywaru: garść suszonych myeolchi zagotowujemy w 2 litrach wody, od momentu zawrzenia zmniejszamy ogień i gotujemy bez przykrycia 20 minut, dorzucamy kawałek suszonego dashima(jap. kombu, ang. kelp, pol. listownica) i gotujemy jeszcze 5 minut.Odławiamy rybki i glon. Doprawiamy do smaku solą i sosem sojowym.

2. Cebulę kroimy w cieniutkie piórka, marchewki w zapałkę, kapuściane liście na kawałki, cebulkę zieloną na 5cm kawałki, grzyby enoki w 5cm kawałki, jeśli mamy shitake,  to w plastry.

3.Do wrzącego bulionu wrzucamy partiami mięso i warzywa, gotujemy do miękkości(wedle uznania, lepsze są chrupiące listki niż rozgotowana mamałyga).

4. Maczać możemy w gotowych sosach do shabu shabu, możemy też zrobić dip sami:
 -sos 1: Mieszamy 3 łyżki sosu ostrygowego lub hoi sin z 1 łyżką soku z limonki i 1 łyżką miodu
 -sos 2: Mieszamy 3 łyżki sosu z 1 łyżeczką papryki chili(lub oleju chili) i 1 łyżką oleju sezamowego
 -sos 3: 1 łyżka tahini(lub masła orzechowego), 2 łyżki majonezu, 1 łyżka oleju sezamowego, 1 łyżka octu ryżowego, 1 łyżka miodu, 1 łyżka sosu sojowego, 2-3 łyżek wywaru z myeolchi do uzyskania kremowej konsystencji.

5. W międzyczasie dorzucamy nasz makaron, po ugotowaniu wyjadamy razem z zupą.

6. Na koniec wrzucamy ryż, bulionu w garnku powinno być niewiele, żeby tylko przykryć ryż.
   Jeśli bulionu jest za dużo, odlewamy, zawsze będzie można go dolać w razie potrzeby.
   W momencie, gdy ryż zacznie bulgotać, dorzucamy rozkłócone żółtko, mieszamy i ewentualnie  doprawiamy do smaku.
Podajemy w tych samych miseczkach, w których jedliśmy zupę, udekorowane posiekaną zieloną cebulką.

I tak wygląda koreańskie danie jednogarnkowe!
                                                                                Smacznego!

13 komentarzy:

  1. Z radością i dumą oświadczam, że przepis powyższy doczekał się zaszczytnego miejsca w zbiorze przepisów blogowiczów i zaprzyjaźnionych z blogiem "Gotuj się!", pana Piotra Adamczewskiego, publikowanego na serwerze Polityki. Link do bloga tutaj, a link do zbioru przepisów, umieszczonego na prywatnym serwerze jednej z szacownych blogowiczek, Alicji, tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. a tu można zobaczyć shabu-shabu sfilmowane przez Polaków w Japonii: https://www.youtube.com/watch?v=QZTip3BZi0k

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. proszę bardzo, jeśli znajdę jeszcze coś ciekawego wkleję na pewno; w Korei Płd byłem w 2006/2007, polecam szczególnie Busan oraz m.in. Palgong-san jesienią.

      Usuń
  4. Do Busan na pewno kiedyś dotrzemy, chociaż duże miasta nigdy nie zajmowały wysokiej pozycji na naszej liście miejsc do zobaczenia, nie tylko w Korei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też polecam Busan- duże miasto, ale sporo klimatycznych miejsc się znajdzie:)

      Usuń
    2. Dziękuję za polecenie, nawet jeśli nieco spóźnione ;) byliśmy tam kilka dni temu, post o roboczym tytule Busan w 48 h jest w "pisaniu" :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jakby smakowało z rodzynkami, ale faktycznie jedzonko palce lizać ;)

      Usuń
  6. Uwielbiam shabu-shabu! W Seattle można je dostać (bo dużo Azjatów tutaj), ale nic nie pobije shabu-shabu wciągniętego w Shinjuku po długim locie:) Dzięki za przepis, bardzo mozliwe, że odważę się wypróbować:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lorien, pomyśl o tym jak o skrzyżowaniu rosołu z fondue-na pewno Ci się uda za pierwszym razem:)

      Usuń
  7. Tutaj możecie podejrzeć, jak wygląda ta potrawa w wersji chińskiej, gotowanej przez Polkę, zakochanej w Chinach.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...