Budae jjigae, czyli dosłownie wojskowa zupa. |
Zebraliśmy się wszyscy przed siedzibą KTO w Seulu, po butelce wody i batonie energetycznym na głowę i w drogę. Całe półtorej godziny autobusem do Uijeongbu, miasta położonego na północ od Seulu.
W mieście tym stacjonuje sporo amerykańskich wojsk, słynie też ono między innymi z budae jjigae, potrawy której korzenie sięgają wojny koreańskiej.
Tuż po wojnie trudno było o jedzenie, więc nadwyżki puszkowanych parówek, mielonki SPAM i szynki znalazły zastosowanie właśnie w tej zupie. Jest ona popularna w Korei do dziś, choć starano się zmienić jej nazwę, żeby nie przypominała o trudnych czasach. Wszędzie, gdzie byliśmy jednak nazwa jest ta sama.
Całą miksturę zalewa się wodą i gotuje pod przykryciem, później biesiadnicy nakładają sobie sami na talerze, kelnerki ewentualnie regulują płomień i dolewają wody. Tradycyjnie też podaje się osobno ryż, który można na koniec podsmażyć w sosie, w którym skumulowały się wszystkie smaki.
Na pierwszym planie Polska i USA, z tyłu, Rosja, Hongkong, Francja, Grecja, Chiny, Egipt, Tajwan etc. |
Praca zbiorowa. |
Twórczość Małżonki i moja. |
Musical o tym, jak on kocha ją, ona jego, zła królowa wsadza patyk w szprychy, przepychanki między koteriami na królewskim dworze, a wszystko to śpiewane w archaicznym koreańskim. Nawet opiekunka naszej grupy, Eva, przyznała się, że nie wszystko zrozumiała..
Program dostaliśmy, a jakże, ale tam też nikomu nie przyszło przetłumaczyć choć kilku zdań na angielski, chiński czy japoński. To był w zasadzie jedyny zgrzyt w ciągu całego dnia. Doceniliśmy więc scenografię, oświetlenie i warsztat śpiewaków, wszak nie w każdej operze tłumaczy się libretto, prawda?
Autobus w drodze powrotnej do Seulu był już bardziej roześmiany, nasi nowi znajomi z Egiptu czy Kazachstanu przestali być anonimowi, przekazaliśmy sobie adresy mailowe i umówiliśmy na następny wyjazd.
Zdążyłem na jeszcze jeden spektakl tego wieczoru, ale o tym będzie przy okazji. Nie zawsze w końcu ma się okazję zostać wciągniętym na scenę podczas pokazu tradycyjnych sztuk walki jako "mistrz z Polski". Jak z tego wybrnąłem- zapraszam na kolejnego posta!
Na tym zdjęciu strasznie przypominasz swoją Mamę :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńNo nie wyprze się, nie wyprze :)
Usuń