sobota, 9 sierpnia 2014

Umai, przysmak z malezyjskiego stanu Sarawak.

Miliard w środę, miliard w sobotę.
Tylko to przyszło mi na myśl, gdy kochana Małżonka oznajmiła, że regularne wpisy na naszym blogu są absolutnie niezbędne. Nasi Drodzy Czytelnicy mają prawo spodziewać się regularnej obsługi, na najwyższym poziomie. Tak mówiła.

Niniejszym oświadczam więc, że dołożę wszelkich starań, aby tej obietnicy, złożonej po części Wam-Czytelnikom, po części Lepszej Połowie-dotrzymać. Postaramy się, aby informacje docierały do Was z precyzją szwajcarskiego zegarka. Kupionego na suku w Egipcie, z 37-mio dniowym kalendarzem. Takie są ponoć najlepsze.

Wymyśliłem, że środowy wpis będzie opiewał tematy ogólne, a w sobotę pojawi się coś kulinarnego, może być?

Tyle tytułem wstępu. Niezbędnego, nawet jeśli przydługiego.
Niedawno było nam dane podglądać orangutany, na Borneo. Krótka, ale intensywna wycieczka w jedno z ciekawszych miejsc na Ziemi. Byliśmy w Sarawak, w Malezji. Mieszkańcy tego stanu nie przepadają za tym, by nazywać ich Malezyjczykami, nawet jeżeli mają malezyjskie paszporty.

Wieloplemienny i wielokulturowy tygiel, jakim jest Malezja z półwyspu i Malezja na Borneo, to fascynujące zjawisko. Obok siebie żyją rdzenni mieszkańcy z różnych plemion, do niedawna obcinających głowy pokonanym w walce o ziemię i prestiż przeciwnikom, Malajowie, Chińczycy, Hindusi i potomkowie białych kolonizatorów tych ziem, by wymienić tylko kilka największych grup.
Wyznają inne religie, hołdują innym zwyczajom, ale trudno zauważyć między nimi jakieś spięcia, na tle różnic. Może wpłynął na to fakt, iż walki plemienne na śmierć i życie zastąpiono walkami kogutów? Gdzie spory rozstrzygają pierzaści przedstawiciele raczej, niż ludzie?

Nie pretenduję do bycia wnikliwym analitykiem i etnografem, choć temat interesujący i mam możliwość go zgłębiać, pracując na co dzień z ludźmi z plemienia Iban czy Orang Ulu.
Dziś jednak sobota, więc zgodnie z obietnicą- wątek kulinarny.
Kuching, targ rybny.

Umai, przez niektórych zwane Ceviche z Sarawak, to nic innego, jak najświeższa z najświeższych ryba(rybacy często przyrządzali sobie umai na posiłek w ciągu dnia, na łodzi, jako że nie potrzeba żadnego źródła ciepła, danie to nie wymaga obróbki termicznej i jest wyjątkowo orzeźwiające w upalny dzień).

Przyrządza się ten rodzaj sałatki zwykle z białego mięsa ryby drapieżnej, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać do tego małe krewetki, czy pokrojone na cieńsze plastry małże św.Jakuba.
Metoda przygotowania zaiste podobna do południowo amerykańskiego ceviche, gdzie owoce morza "gotowane", czy też raczej marynowane są w cytrusowym soku.
Chłop żywemu nie przepuści

W naszym przypadku sok z owoców pomarańczy kalamondin(znanej bardziej jako calamansi), świetnie sprawdzi się też sok z limonki czy z cytryny, można go też zmieszać z sokiem z grejpfruta, dla uzyskania ciekawego smaku. Kwasy zawarte w soku powodują ścinanie(denaturację) białek w mięsie, podobną jak obróbka termiczna. Gołym okiem można zaobserwować, jak zanurzone w soku owoce morza- zmieniają kolor.
To, czym różni się umai od ceviche, to zastosowaniem trawy cytrynowej, korzenia imbiru, czosnku i papryczek chili. Danie jest świetne jako przystawka, można go również przygotować na szybki obiad, jako że trwa to nie dłużej, niż pół godziny.

Dla 2 osób potrzebne będą:

- 200g filet z białej, drapieżnej ryby(sea bass, dorada, grouper)
- sok z 6 kalamansi(możemy zastąpić limonkami) lub z 3 cytryn, wymieszany z sokiem z 1 grefpfruta
- szczypta cukru
- sól i biały pieprz, do smaku

Rybę umyć i osuszyć. Pokroić w drobną kostkę. Wymieszać z pozostałymi składnikami i wstawić do lodówki na 15-20 minut,  umai jest pyszne podawane schłodzone.

Posiekać drobniutko:

- 4-5 papryczek chili(kto chce, może usunąć nasionka. W Sarawak nikt sobie tym głowy nie zawraca).
- 1 ząbek czosnku
- 1 szalotkę
- kawałek obranego imbiru(około 1,5 cm)
- 3cm kawałek trawy cytrynowej

Dodać posiekane składniki do marynującej się ryby, wymieszać i odstawić na kilka minut, aby smaki nieco się przegryzły.

Podawać udekorowane krążkami posiekanej chili, drobno posiekanymi liśćmi kolendry i na przykład pomidorkami koktajlowymi. Polać odrobiną pozostałej marynaty.

                                                                SMACZNEGO!!!

4 komentarze:

  1. A co ze wspomnianą w tekście trawą cytrynową? Dodać czy pominąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uważne czytanie! Już poprawione! Uwielbiam takich czytelników!

      Usuń
    2. Po prostu naprawdę chciałabym przygotować umai - ryby (jak i same zdjęcia) wyglądają obłędnie! Z niecierpliwością czekam na kolejne posty kulinarne :)

      Usuń
    3. Próbowałem dodać komentarz pod Twoim wpisem o ceviche z okonia morskiego(i pod tym o shabu shabu też ;) ), ale z jakiegoś powodu nie potrafię tego zrobić. Bardzo mi się podobają Twoje aranżacje i pomysły.
      Sam nasz blog nie jest z założenie blogiem kulinarnym, nie taki był zamiar, ale trudno wszak przejść obojętnie obok takich smakołyków i nie podzielić się tym faktem z innymi, prawda?

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...