sobota, 6 września 2014

Tokyo - Narita i Ramen



Lotnisko NARITA

Wylądowałam na Terminal 2

Misja pierwsza –  wymienić pieniądze.

Przed wyjazdem z Korei upewniłam się w moim banku, których bankomatów powinnam używać, posiadacze kart MAESTRO  muszą pamiętać, że wiele bankomatów, podobnie jak sklepów nie przeprowadza transakcji tymi kartami.

Wszystkie banki na Terminalu 2 znajdują się na 3-cim piętrze, po odprawie paszportowej. Okazało się, ze w hali przylotów, znajdują się bankomaty obsługujące mój bank, także wzięłam szybo zapas gotówki.
Uznałam, że Japonia, to kraj oparty na gotówce, więc takową należy przy sobie nosić. Po wypłaceniu pierwszej transzy (zobaczymy na jak długo starczy, słyszałam, że ten kraj jest cholernie drogi – no cóż, przekonamy się…) czas na zdobycie mapek ułatwiających zwiedzanie.
Link do banków dostępnych na terminalu 1 i 2

Misja druga – Tourist Information Center, czyli biuro turystyczne.

O wizycie w Japonii zadecydowałam po Targach Turystycznych w Seulu. Zerknęłam na kilka broszur, wzięłam parę folderów, przeczytałam i pomyślałam, że choć nigdy do Japonii mnie nie ciągnęło, to skoro już mieszkamy tak blisko, pojadę. Przed wyjazdem zgromadziłam tyle informacji na ile pozwalał Internet i o ZGROZO pocket guide by Lonely Planet (mój mąż pewno zrywa boki ze śmiechu, ponieważ nie jest to w żadnym wypadku lektura obowiązkowa przed naszymi wyjazdami, ale cóż, tym razem pojechałam sama, wiec Lonely Planet jest), teraz czas zaopatrzyć się w dużą mapę Tokio i zweryfikować mój plan wycieczki z profesjonalistami.

Misja trzecia – transport do Asakusy

Ladujac na Narita Airport mamy kilka opcji transportu do centrum Tokyo.

Ja zdecydowałam się skorzystać  ze Skyliner-a, którym dostałam się do stacji Ueno, a później metrem do Asakusy.

Na lotnisku, po rozmowie z przemiłą panią z informacji turystycznej, okazało się, zee jest prostszy sposób dostania sie do Asakusy, pociąg bezpośredni, Keisei. Zakupiłam bilet i po niecałej godzince szczęśliwie wysiadłam w centrum starego Tokyo.


Chrzest bojowy w metrze przeszłam ……no, powiedzmy gładko, jak na Tokyo ;-)

Teraz tylko trzymać kciuki za pogodę i gładkie przesiadki !!


Ale zaraz, jest sobota, wiec miał być przepis i jest!

Ramen na Tokyo Station.
 

Wieczorkiem poczułam głód i postanowiłam go zaspokoić w chyba najbardziej tradycyjny (zaraz obok Sushi) sposób, czyli Ramen zjedzonym na Tokyo Station.
Tokyo Station to przedziwne miejsce, niby to tylko stacja metra i kolei a jednak….to coś więcej.
Tu właśnie znajduje się Tokyo Ramen Street niezliczone małe „dziury w ścianach”, gdzie je się zazwyczaj przy barze lub siedząc na stołeczkach przy kawałku blatu szerokości talerza wystającym ze ściany i całkiem spore restauracje serwujące jedno danie: Ramen.
To taki rosół z wkładką, bardzo prosty w przygotowaniu, świetna opcja na poniedziałek, zamiast pomidorowej!
Ramen Street jest  częścią całego kompleksu żywieniowego i składa się z ośmiu restauracyjek, które są franczyzami najlepszych restauracji serwujących Ramen w całej Japonii.

W większości z tych ośmiu restauracyjek trzeba się ustawić w kolejce na zewnątrz i cierpliwie czekać aż się zwolni miejsce.

Z rachunkiem w ręku, cierpliwie czekam na stołeczek przy barze i mój Ramen !

8 restauracji i ich popisowy Ramen, kazdy nieco inny.


Ramen, po który przyjechałam do Japonii ;-)

Kluski niebo w gębie!


Składniki bulionu:
- 3 kubki wywaru na rosół
- 2 kubki wody
- 3 ząbki czosnku
- 4 łyżki sosu sojowego (uważajcie z sola, jak sos sojowy jest solony, nie dosalajcie bulionu)
- 1 łyżka sosu worcesterskiego lub odpowiednika
- ½ łyżeczki przyprawy 5 smaków (w wersji oryginalnej chinese five spice)
- szczypta sproszkowanego chilli
- 1 łyżeczka cukru
- dwa plasterki imbiru

Wkładka:

- 375gr makaronu
- 400g cienko pokrojonej wieprzowiny lub piersi kurczaka
- 100g młodych liści szpinaku (baby spinach)
- 4 łyżki kukurydzy (kuleczek)
- 2 jajka na twardo

Wykonanie:

1    Na dużej, głębokiej patelni do wywaru z rosołu dodać pozostałe składniki bulionu i doprowadzić do wrzenia. Zredukować na małym ogniu przez ok 5 min. Doprawić, jeśli trzeba.
2    Podzielić ugotowany wcześniej makaron do 4 miseczek i położyć na górę „wkładkę”
3    Wrzącym wywarem zalać składniki w miseczkach

Gotowe!

Smacznego!

4 komentarze:

  1. Czy ramen smakuje równie dobrze jak wygląda? Super! Spróbujemy zrobić sobie w domu, dzięki za przepis! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ramen jest rewelacyjny, tajemnica tkwi w makaronie, podobny do koreańskiego guksu, czyli grubo siekany, smakuje nawet w bardzo podstawowej wersji.

      Usuń
  2. Tokyo Station jest niesamowita! Ileż tam sklepów, knajpek, różnych pyszności. Wielkie wrażenie zrobili na mnie ludzie, eleganccy podczas powrotu z pracy, w czarnych garsonkach i garniturach. Te strumienie ludzi zmierzające do swoich pociągów... Pamiętam też boskie tokijskie słodycze, palce lizać. Za ramenem tęsknię, tutaj tak nie smakuje. Podziwiam cię, sama w Tokio, ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy się dziwią, że odważyłam się sama tam jechać- nie widzę w tym nic dziwnego, czasy Richarda Chamberlaina i Szoguna minęły- nikt nie ucina łba gajdzinom na powitanie.
      Kraj jak kraj, mieszkanie w Korei na pewno pomogło trochę, ale powiadam Wam, nie ma się czego obawiać :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...