środa, 1 października 2014

Tokyo - Marunouchi, Tokyo Station, Manga & Maid Caffé


Marunouchi to dystrykt znajdujący się pomiędzy Tokyo Station a Imperial Palace, który jest domem rodziny cesarskiej. To najbardziej prestiżowy dystrykt Tokyo tradycyjnie zamieszkany przez członków możnych japońskich rodów. Jeszcze w epoce Endo właśnie w tej części miasta mieszkali wszyscy liczący się na dworze cesarskim. Obecnie wiele japońskich koncernów o globalnym zasięgu ma tu swoje siedziby. Teren niedawno został poddany dużemu projektowi rewitalizacyjnemu prowadzonemu przez Mitsubishi Estate. Jednym z budynków, który wywarł na mnie spore wrażenie, nie tylko ze względu na funkcjonalność (świetne sklepy i dobre restauracje), ale także ze względu na detale architektoniczne był znajdujący się naprzeciw Tokyo Station Marunouchi Building. Sklepy i restauracje zajmują sześć pierwszych pięter budynku a na dwóch ostatnich znajdują się restauracje oferujące fantastyczny widok na miasto (jeśli pogoda w ciągu dnia jest kiepska, warto wybrać się do restauracji na kolację i zobaczyć pięknie oświetlone Tokyo) 


Marunouchi Building

Sama okolica Marunouchi Building prezentuje się moim zdaniem ładniej wczesnym wieczorem, kiedy budynki są pięknie oświetlone, niż za dnia, no, może za wyjątkiem Tokyo Station, którego fasada z czerwonej cegły cudnie wygląda w słońcu. Budynek dworca o bardzo europejskiej bryle jakoś zupełnie mi tam nie pasował, choć przyznaje, jest piękny a jego funkcja wykracza daleko poza bycie jedynie dworcem. To tu właśnie znajduje się osławiona Ramen Street, o której możecie przeczytać tu http://swiatodpodszewki.blogspot.kr/2014/09/tokyo-narita-i-ramen.html. To tu także znajdują dziesiątki sklepików sprzedających drobiazgi związane z japońską pop-kulturą. Jeśli ktos jest w Tokyo tyko przejazdem lub na parodniowej konferencji polecam odwiedzić Tokyo Station. Nie dość, że nabędziecie prezenty dla pociech to jeszcze na pewno będziecie mieli okazję pojeść dobrych rzeczy.  

Do Marunouchi pojechałam w jednym, konkretnym celu, którego, niestety nie udało mi się osiągnąć. Otóż, dwa razy w miesiącu w Tokyo International Forum organizowane są targi staroci. Oedo Antique Market, sprawdziłam, czy w ten weekend targi są, miały być, wiec pojechałam w celu upolowania starego drzeworytu lub obrazu wykonanego tradycyjną techniką przedstawiającego scenę seppuku. Ponieważ po wejściu do kompleksu nigdzie nie znalazłam informacji o markecie (za to widziałam stoiska sprzedające instrumenty a po całym kompleksie rozchodził się dźwięk Jazzu) podeszłam do strażnika i zapytałam o Antique Market, ku mojemu zdziwieniu odezwał się po angielsku i wytłumaczył mi że i owszem data się zgadza ale w ten weekend, wyjątkowo targów nie ma, ponieważ jest międzynarodowy festiwal jazzowy, poszłam więc na koncert. 
Postałam chwilę i z przyjemnością posłuchałam świetnej gry, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ do Tokyo przyjeżdżają grać raczej najlepsi a nie domorosłe gwiazdy Sony Music Polska.

Tokyo International Forum

Uskrzydlona muzyką pomaszerowałam w stronę metra i po krótkim czasie znalazłam się u bram Imperial Palace. Aby wejść na teren pałacu trzeba się umówić za pośrednictwem strony internetowej (http://sankan.kunaicho.go.jp/english/index.html) wydrukować potwierdzenie i zgłosić się z wydrukiem do strażnika. Zwiedzanie zajmuje godzinę w czasie której chodzi się po części pałacu przeznaczonej do pełnienia funkcji oficjalnych, na teren, który zamieszkuje Cesarz wraz z rodzina wstępu nie ma. Po kompleksie oprowadza przewodnik tłumacząc przeznaczenie budynków oraz podając informacje historyczne. Zabudowania pałacu są bardzo proste w formie, wręcz surowe i z jakiejś przyczyny przypominały mi raczej minimalizm komunistycznych Chin niż pałac cesarski, ale warto pójść i zerknąć na te budynki samemu, żeby wyrobić sobie własne zdanie.




Oficjalna sala balowa
Z cesarskiego minimalizmu przeniosłam się do miejsca, w którym (mam wrażenie) zagęszczenie neonów, reklam salonów gier i sklepów sprzedających laleczki Manga dorosłym facetom jest największe na świecie. Akihabara, bo właśnie o niej mowa trafiła na listę TO DO IN TOKYO z powodu mojego brata. Otóż pan inżynier zażyczył sobie oryginalny komiks, nie chodziło o jakakolwiek mangę, tylko o konkretny tytuł. W ten sposób trafiłam do BOOK OFF, tam, wytłumaczyłam panu sprzedawcy, czego szukam, biedak otworzył oczy i powiedział, ze łatwo nie będzie, bo to klasyk, ale poszuka. Nie było go z dobry kwadrans, aż się bałam ze zapomniał może, a on wrócił z zamówioną książeczką. Zadanie zostało wykonane, chodź Bóg mi świadkiem, łatwo nie było. 


Jedyna manga jaką rozpoznałam ;-)


Nie czytamy panowie !






Wychodząc z księgarni dosłownie potknęłam się o….. pokojówkę i to taka we francuskim wydaniu. Dziewczyna reklamowała przybytek o wdzięcznej nazwie Maid Caffe. Ponieważ czytałam o tego typu miejscach robiąc research przed wyjazdem, pomyślałam, że co tam, pójdę i zobaczę jak to w rzeczywistości wygląda, pomyślałam, też, że coś trzeba by było zjeść, więc upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Jedzenie w tym miejscu nie było dobrym pomysłem ( był to najbardziej niesmaczny posiłek, jaki jadłam od dawna) ale za to doświadczenie Maid Caffe całkiem interesujące. Byłam jedyna kobieta i jedyna nie azjatycką twarzą. Na około siedzieli Japończycy z pościąganymi marynarkami popijając jakieś kolorowe drinki a usługiwały im dziewczyny zachowujące się rozbrajająco infantylnie. Na ścianie wisiał plakat wskazujący na to, ze jedna z dziewczyn, które akurat obsługiwały w tym momencie ma urodziny. Kiedy przyszła wziąć moje zamówienie zapytałam, czy rzeczywiście ma urodziny a ona na to, że tak, zaśmiałam się i powiedziałam jej że ja tez mam akurat urodziny (co było zgodne z prawdą), dostałam torcik, zaśpiewano mi chóralne 100 lat w wersji japońsko-angielskiej (panowie Japończycy też śpiewali) po czym zrobiłyśmy sobie z Panią Maid pamiątkową fotkę. Zaskoczyło mnie to, że sernikowy torcik był na prawdę smaczny i bardzo przypominał mój ulubiony New York Cheesecake, który zresztą jak na ironię najlepiej robią cukiernie z New Jersey hahahaha. 




Tym słodkim akcentem skończyłam dzienne wojaże i wróciłam do Asakusy gdzie wybrałam się na późno wieczorny spacer. Pozostawiam was drodzy ze zdjęciami, ponieważ, wierze, ze nie trzeba ich w żaden sposób komentować. Jeśli czujecie potrzebę poczytania o Asakusie, info dostępne jest tu http://swiatodpodszewki.blogspot.kr/2014/09/tokyo-asakusa-i-noze.html






Wieczorna przekąska - nadzienie ze słodkiego ziemniaka z zielona herbatą






DOJAZD/ INFO

Marunouchi bld: Tokyo station, Marunouchi line, przejsciem podziemnym trzeba dojsc do polaczenia z JR line i wyjsc Marunouchi South Exit.
Sklepy otwarte od 11 do 21.00, restauracje od 11.00 do 23.00. Otwarte cały rok.

Imperial Palace: Nijubashimae station, Chiyoda line

Akihabara: Akihabara station, Hibiya line




4 komentarze:

  1. Świetnie sie czyta tak opisane wakacje w Tokio. Dziekuje i przesylam pozdrowienia
    Grazyna1

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. W sobotę ciąg dalszy, a w przyszłym tygodniu wracam do mojego ukochanego Seulu. Zapraszamy na nasze wirtualne spacery po koreańskiej stolicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. p. Olu - nie chcę - tzn chętnie przeczytam, zdjątka obejrzę, ale pojechać bym nie chciała. To jest wszystko zbyt tłumne, zbyt intensywne, za gęste.
    Jeszcze raz dziękuję za wirtualne wycieczki po Tokyo
    Jaruta - Pyra

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem pewna czy: tłumne, intensywne i za gęste odnosi się do Tokyo czy do Seulu.
    Przyznam, ze przed wyjazdem do Japonii też myślałam, że mnie Tokyo raczej przybije swoją wielkością niż uskrzydli i trochę się obawiałam jechać tam sama, ale na miejscu okazało się coś zupełnie przeciwnego. Każda z dzielnic to, podobnie jak w NY oddzielne miasteczko o specyficznym charakterze. Na przykład dzielnica Ginza ze sklepami znanych marek, ogromnymi neonami i wiecznie spieszącymi się ludźmi pracującymi w korporacjach zupełnie nie przypadła mi do gustu, choć podziwiałam jej splendor. Asakusa natomiast jest dzielnicą w której zdecydowanie mogla bym żyć: małe sklepiki, spacerujący ludzie, spokój.

    Rozumiem jednak Pani nastawienie. Dla mnie, miejscem, które podziwiam i będę podziwiała w relacjach innych ludzi są Indie. Ten kraj jakoś w żaden sposób nie chce mnie przekonać żebym zwiedziła go w innej formie niż fotograficzna.
    Tym goręcej zapraszam do wirtualnych odwiedzin naszego Seulu, opisanego z naszej perspektywy, z która nie koniecznie trzeba się zgadzać, pozostają wtedy zdjęcia, które mówią same za siebie.

    Pozdrawiam Serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...