Koreańskie zimy to jedne z ostrzejszych na tej szerokości geograficznej, kraj jest górzysty, a co za tym idzie cierpi na spory niedostatek żyznych równin. Najmniejszy nawet skrawek ziemi przeznacza się więc pod uprawę rozmaitych płodów rolnych.
Koreańczycy, zmuszeni powyższymi
warunkami klimatycznymi doszli do perfekcji w sztuce robienia przetworów z
warzyw, które trzeba było przechować przez zimę a lodówek 750 lat temu, kiedy
zaczęła się historia naszej ukochanej potrawy jeszcze nie było.
Początkowo Koreańczycy używali jedynie soli do robienia kiszonek, które w zimie jedli z jęczmieniem i prosem, ryż zadomowił
się w koreańskiej kuchni nieco później. Pierwsze kimchi znacznie różniło się od
tego, które znamy obecnie. Nie używano pasty chilli, a kapusta pekińska wcale
nie była najbardziej popularnym warzywem wykorzystywanym do kiszenia. Pierwsze
kimchi wykonywane były z rzodkwi.
W okresie dynastii Koryeo X-XIV w., zaczęto używać bardziej
zdywersyfikowanej palety warzyw. Do robienia kimchi zaczęto używać ogórków,
pędów bambusa oraz właśnie kapusty. W tym okresie zaczęto także dodawać do
kimchi czosnek oraz przyprawy, choć w dalszym ciągu nie używano chilli.
Ewolucja najsłynniejszej koreańskiej potrawy nastąpiła podczas
panowania dynastii Joseon, czyli pomiędzy XIV a XX wiekiem. Sól przestała być
głównym składnikiem używanym do konserwowania warzyw, zaczęto używać do tego
celu także sosu sojowego.
Na stole królewskim najczęściej goszczą w tym okresie baechu kimchi (podobne do kiszonej kapusty, robione z kapusty pekińskiej) oraz Ggakdugi (pokrojona w kostkę tutejsza odmiana rzodkwi). W tym okresie zaczęto dodawać do
kimchi chilli, co zupełnie zrewolucjonizowało jej smak. Korea była w dalszym ciągu krajem zamkniętym na świat, oprócz utrzymywania stałych kontaktów dyplomatycznych z Chinami oraz na mniejszą skalę z Japonią, która zresztą od czasu do czasu najeżdżała Koreę powodując niechęć Koreańczyków do krainy Kwitnącej Wiśni. Japonia natomiast, utrzymywała w tym okresie stosunki handlowe z Portugalczykami, którzy znali słodkie ziemniaki, kukurydzę oraz chilli z Ameryki Południowej (wszystkie trzy warzywa niezmiernie popularne do dnia dzisiejszego w Korei).
Do tej pory trwa debata, czy to dzięki najazdom Japończyków pomiędzy 1592 a 1598 rokiem chilli trafiło do Korei czy trafiło tu poprzez handel z Chinami. Faktem jest natomiast, że po 100 latach od inwazji chilli było używane do produkcji kimchi w całym kraju. Zmieniło to nie tylko diametralnie sam smak potrawy, ale także sposób oraz długość przechowywania.
W 1803 roku w Gyuhab Cheongseo, encyklopedii dla każdej gospodyni ( będącej odpowiednikiem polskiego poradnika dla gospodyń domowych napisanego przez Teresę Twardowską w 1873 roku) pojawia się pierwsza wzmianka o dodawaniu do kimchi fermentowanej ryby, kimchi nabiera znanego nam smaku. W tym okresie kimchi z kapusty wypiera bardziej popularne do tej pory kimchi z ogórka, rzodkwi oraz bakłażana stając się dominującą odmianą.
W zeszłym roku niejako ukoronowaniem historii kimchi było wpisanie potrawy na listę Dziedzictwa Narodowego UNESCO (Intangible Cultural Heritage of Humanity List)
Amatorzy dostali po główce na głowę |
Dla nas, tegoroczny sezon robienia kimchi rozpoczął się od Festiwalu Kimchi organizowanego w Seulu przez Seoul Govermnent. To cykliczna impreza mająca na celu podtrzymanie w narodzie ducha robienia kimchi. Na placu przed ratuszem zebrały się masy Koreańczyków oraz obcokrajowców przerabiając ponad 260 ton kapusty. Zrobione kimchi trafiło do osób potrzebujących, wspomnienia zostały.
Pan ze szlauchem. |
Najcudowniejszym doświadczeniem tego roku, było jednak robienie kimchi wraz ze społecznością małej parafii w mieście, w którym mieszkamy. Ojciec mojej koleżanki z pracy jest pastorem i to właśnie do niego zostaliśmy zaproszeni w piątkowy poranek, aby wspólnie z członkami „kółka różańcowego” zakisić kimchi dla parafii na całą zimę.
Małżonek dzielnie produkował kimchi na linii produkcyjnej wraz z lokalnymi ajumma-mi, a ja plotkując z koleżanką tylko od czasu do czasu podjadałam świeży produkt i klikałam fotki.
Doświadczenie samo w sobie było bardzo przyjemne, ale najważniejsze, ze dzięki temu, małżonek mógł zasięgnąć języka oraz podpatrzeć umiejętności wiekowych Koreanek i zrobić kimchi takie, jakie od pokoleń robione jest w domach, z domowych przepisów, takich, stosowanych od dziada pradziada. Ajummy były zachwycone umiejętnościami Krzycha, więc doradców i nauczycieli mu nie brakowało dzięki czemu, możemy podzielić się przepisem oraz poradami z pierwszej ręki ;)
Składniki :
Do zasolenia kapusty:
- 3 lub cztery kapusty pekińskie, średniej wielkości
- 150g soli
- 2 szklanki wody
- 2 łyżki mąki ryżowej
- 2 łyżki cukru
- 1 rzodkiew japońska, pokrojona w zapałkę
- 1 średnia marchew, pokrojona jak wyżej
- 8 zielonych cebulek, pokrojonych na 2 cm kawałki
- 1 garść posiekanego szczypioru czosnkowego, można zastąpić zieloną cebulką
1. Główki kapusty przekroić wzdłuż, na pół.
2. Zanurzyć je w misce z wodą, po namoczeniu przesypać solą, listek po listku, sypiąc więcej soli u nasady, gdzie liście są grubsze.
3.Odstawić na minimum 2 godziny, przewracać co pół godziny, można też polewać zbierającą się na dnie miski solanką.
4. Wykorzystać czas, gdy kapusta leży w soli na przygotowanie zalewy:
a) wymieszać wodę z mąką ryżową, zagotować i gotować na średnim ogniu przez 10 minut. Dodać cukier i gotować jeszcze minutę, mieszając. Zdjąć z ognia, odstawić do ostygnięcia.
b) w dużej misce wymieszać czosnek, imbir, cebulę, płatki chili, sos rybny i krewetki
c) dodać warzywa, i ostygnięty kisiel ryżowy, dobrze wymieszać.
5. Opłukać kapustę pod bieżąca wodą, zostawić do obcieknięcia.
6. Włożyć gumowe rękawice, nabrać niewielką ilość pasty kimchi na dłoń, rozsmarować na zewnątrz połówki główki kapusty,następnie smarować każdy liść z osobna.
Najłatwiej to wychodzi, gdy zewnętrzne liście są od spodu.
Gdy wszystkie listki są już nasmarowane pastą, ściskamy w dłoniach główkę, by usunąć nadmiar powietrza spomiędzy liści, zewnętrzne, dłuższe liście zawijamy na wewnętrzne, krótsze, formując zgrabne pakuneczki i układamy ściśle w kamionkowym, szklanym, lub plastikowym(dopuszczonym do kontaktu z żywnością) naczyniu.
Kimchi nadaje się do spożycia tuż po przyrządzeniu, jeżeli jednak chcemy ją zakisić- zamykamy szczelnie naczynie, można przedtem przykryć kawałkiem folii i odstawiamy na dzień lub dwa w temperaturze pokojowej. Następnie przechowujemy w lodówce, gdzie proces fermentacji zwolni.
Można też wstawić od razu do lodówki, jeżeli chcemy cieszyć się naszym kimchi przez długie miesiące. Gdy proces fermentacji się rozpocznie, pojawi się charakterystyczny, kwaśny zapach, po poruszeniu drewnianą łyżką w naczyniu widać też będzie bąble gazu, dobrze jest go uwolnić.
Wariacji na temat składników kimchi jest tyle, co prowincji w Korei i domostw w tychże.
Lokalne uwarunkowania powodowały, że niektóre składniki, np. ostrygi, znajdziemy w kimchi z wybrzeża, ale już niekoniecznie w górzystym Gangwondo.
Podany powyżej przepis to taki standard, można go rozbudowywać, ale jest pyszny w swojej postaci również.
Przepiękna ta koreańska kultura! Genialne zdjęcia. A na widok tych pyszności aż mi burczy w brzuchu!
OdpowiedzUsuńJak żołądek niezwyczajny, to wyobraź sobie jak może burczeć po spożyciu takich ostrości ;)
UsuńNie ma jak smrodek świeżo fermentującego kimchi ;> Co mi przypomina, że powinnam zrobić, bo zapasy się kończą.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście w DAISO są pochłaniacze zapachów do lodówki :)
UsuńTeż muszę kiedyś spróbować zrobić swoje kimchi - podczas kilku miesięcy spędzonych w Korei zajadałam się nim codziennie i tęsknię...
OdpowiedzUsuńKarolino, to naprawdę nic trudnego, nieco tylko czaso- i pracochłonne zajęcie.
UsuńAle za to jaka nagroda :)
A na początek może sklep azjatycki w okolicy? Choć akurat z kimchi w UK nie mamy dobrych doświadczeń.
Pyszne kimchi i super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPrzed wyjazdem z Korei zrobimy zapasy na polską zimę.
Kimchi dosyć ostre, ale faktycznie- pycha!
UsuńPodzielilibyśmy się z Wami, ale chyba bezpieczniej będzie zabrać w fabrycznym opakowaniu.
Zainspirowany wpisem dokonałem inwestycji:
OdpowiedzUsuńhttp://i.imgur.com/Kzimm1c.jpg
Czy autor wie coś nt. jakości/autentyczności/koreańskosci tego produktu? Dzisiaj zapewne nastąpi degustacja, więc będę nieco mądrzejszy, ale na razie leżakuje.
Wnioskując po logo producenta, tym niebieskim kółku u góry opakowania, produkt ten zostal wyprodukowany w Korei.
UsuńNo chyba, ze Chińczykom opłaca się kopiować przetwory warzywne.
Od roku nie kupiliśmy kimchi w sklepie, ale z doświadczenia z kimchi pakowanego w sposób podobny do tego na zdjęciu wynika, ze będzie ono kimchi nieco starszym, dojrzalszym, przez to kwaśniejszym.
Daj znać po degustacji, polecam z ryżem i prażonymi glonami kim(nori)
Z powodu pewnych komplikacji logistycznych zjedliśmy w lokalu w centrum miasta, kimchi zachowało się na zaś. Kosztowało umiarkowanie, chociaż znacznie więcej niż chińskie przetwory... chyba cos pod 4 RMB, czyli 2 PLN, więc jest szansa, że przywieźli od Was. Z glonami tu raczej nie ma odlotu, może bliżej wybrzeża, tu są, ale wydaje mi się, że dla nich glony, to glony, wiele więcej nie różnicują.
OdpowiedzUsuńCo prawda to tylko 80g produktu, ale 4 RMB to jakieś 700 KRW, aż sprawdzę dziś w gieesie.
UsuńNajbliższy nam supersam, nie mylić z supermarketem, należy do sieci GS25, więc został jednogłośnie ochrzczony swojskim GieEsem.
Tu glony jedzą na potęgę, w zupie, gotują z nich wywar, jako przystawki też występują, jest mnóstwo rodzajów, do kupienia niemal wszędzie.
A te, o których mówię, że są dobre do kimchi, najlepiej kupować u nas na targu, świeżo prażone na ogniu. Kim(nori) to to samo zielsko, w które zawija się ryż w sushi-barach.
Wyniki śledztwa przedstawiają się następująco:
Usuń-najmniejsze opakowanie kimchi, jakie udało mi się znaleźć, to 1,9 kg- jedna główka, plus trochę płynu- cena 21900 KRW
-3,7 kg(2 główki) - 32900 KRW
-1 kg baek kimchi(biała, bez chili)- 12900 KRW
Wszelkie inne przystawki są dostępne w jednokęsowych proporcjach, ale z baechu kimchi, czyli z tym, co się wszystkim kojarzy na hasło kimchi- nikt się tu nie rozdrabnia.
Trochę to przypomina widoki z sali operacyjnej ;) ale skoro tyle osób się zajada, to coś w tym kimchi musi być :D przyznaję, że ja nigdy nie miałam okazji spróbować.
OdpowiedzUsuńSiostro! Skalpel!
UsuńPoszukaj w azjatyckim sklepie w okolicy, będzie dojrzalsza pewnie i kwaśniejsza, ale warto.
Zachęcam też do własnej produkcji, jak czas pozwoli :)
Mnie tylko zastanawia dlaczego oni używają pojemników z tworzyw sztucznych? Może tam są odpowiednio przystosowane. osobiście jednak polecam przechowywać kimchi w szklanych słojach lub innych szklanych pojemnikach. Kwas w kimchi reaguje z plastikiem i do tego powoduje większy smrodek ;) Stanowczo też polecam zrobienie własnego kimchi :) Sporo frajdy i potem ogromna ilość na długą zimę!
OdpowiedzUsuńOryginalnie kimchi przechowywane było w onggi, teraz cały kraj wierzy w plastik, w sklepach pojemniki plastikowe, w sprzedaży kimchi w workach. I jakoś żyją Są tworzywa, które nie reagują z kwasami w żywności.
UsuńYyy, niniejszy post właśnie jest o tym- zrobieniu własnego kimchi :) ale może trudno to zauważyć, w tym gromadnym mieszaniu kapusty.
Stanowczo też nie polecamy krojenia kapusty przed zakiszeniem na kawałki na jeden kęs.
ŻADNA szanująca się ajumma takiego barbarzyństwa nie popełni.
Oczywiście, że jest o zrobieniu kimchi :D Po prostu dodatkowo zachęcam. Z doświadczenia wiem, ze wiele osób tylko przeczyta tekst i nie ruszy się żeby zrobić własne kimchi. Chociaż takich aktywnych czytelników Wam życzę :)
UsuńCo do krojenia to są różne zdania. Pracuję właśnie nad tekstem kimchi robionego bardziej czasochłonną metodą i może jeszcze bardziej zniechęcę czytelników :)
Pozdrawiam!
Świetny wpis!
OdpowiedzUsuń